poniedziałek, 16 marca 2015

XIX Nocne Manewry XXIV M P w Nocnych Marszach na Orientację - etap I

Miałam już nigdy w życiu (a przynajmniej w najbliższej pięciolatce) nie iść na TZ, ale ponieważ przygotowywaliśmy jedną z tras TU, a TP to już przesada, nie pozostało nic innego jak złamać przyrzeczenie i na chwilę stać się tezetką, choćby i taką niedorobioną.
Wieczorem, razem z innymi startującymi zeszliśmy do jadalni...


... a tam starty na wszystkie możliwe trasy przewidziane na piątkową noc. Jako pierwszy trafił nam się etap "Łowicka wycinanka". Etap z gatunku: "nie kombinuj, tylko szukaj w lesie", więc od razu po przeczytaniu opisu wyszliśmy. Teoretycznie nie wyglądało to źle - był schemat trasy z naniesionymi miejscami przybliżonego pobytu PK, więc przynajmniej było wiadomo jak wrócić do bazy. 

Punkt pierwszy udało się przypasować już po kilku przemarszach wzdłuż drogi startowej i po jednym wejściu w las w niewłaściwym miejscu. Samo znalezienie lampionu też chwilę trwało, bo zupełnie nie wiem z jakiego powodu ktoś zadecydował, że Nocne Manewry muszą się odbywać nocą, kiedy nic nie widać. W każdym razie zgarnęliśmy zielone M i ruszyli dalej, do kolejnej kropki. Jakieś rowy towarzyszyły nam w drodze, więc zaznaczyliśmy D. Znowu na kolejną kropkę i znowu rowy. Musieliśmy wybrać kwiatka z zieloną obwódką i po dyskusjach, aczkolwiek bez stuprocentowego przekonania zdecydowaliśmy się na I. Kolejne rowy zasponsorowała nam literka A, a po A natrafiliśmy na kolejne I.To I w terenie wyglądało lepiej niż poprzednie i tym sposobem na naszej trasie było 2xI. A co sobie będziemy żałować?!
W drodze na kolejną kropkę spotkaliśmy konkurencję w postaci A. P. i W. M., która to konkurencja szła na wspak i większość trasy miała już za sobą. I co gorsza, o tej większości wyrażała się bez większego entuzjazmu. H jednak okazało się całkiem łatwe do znalezienia, zaś S musiało być S, bo nic innego nie szło tam dopasować. 
Potem dotarliśmy do muru. Za murem niewątpliwie była jakaś cywilizacja, a do cywilizacji bardzo już tęskniłam, bo nocny las to jednak najfajniejszy jest we wspomnieniach, a nie kiedy jest się w nim realnie. Niestety, do cywilizacji nie było wstępu, a że nie było też żadnego lampionu, więc przyjęliśmy, że jest to kwiatek bez PK.
Po chwili marszu dotarliśmy nad rzekę.Co prawda wybór kwiatków z zaznaczoną rzeką nie był duży, jednak chwilę trwało zanim ustaliliśmy zeznania i zaznaczyli L. Po L z układu dróg przypasowaliśmy F, a ponieważ F było niebieskie, kolejny punkt musiał być zielony. Musiał, ale nie chciał. Uparliśmy się, że wpasujemy tam PK K. Próbowaliśmy je znaleźć naszą wypróbowaną metodą - ja robię za świecący znacznik na drodze, a T. czesze wielkopowierzchniowo (jak to ktoś ujmująco nazwał w komentarzu do rocznej oceny imprez).
Tak czesząc bezskutecznie, w końcu natrafiliśmy na śmieszny punkcik z telewizorem. To pewnie dla tych, co zgubili kompas i muszą jakoś wyznaczyć kierunki świata, a wiadomo, że anteny satelitarne najczęściej skierowane są na południe. Z oglądu krajobrazu (o ile w środku zamglonej nocy można mówić o jakimkolwiek oglądzie) wyszło nam, że to musi być B. I to bez względu na to, że B jest niebieskie i F też było niebieskie. Może budowniczy się pomylił - rozmarzyliśmy się. 
K nie dawało nam spokoju - gdzieś przecież musiało być. Znowu zastosowaliśmy czesanie i w końcu T. znalazł coś K-podobnego. Kto wie, może nawet i to właściwe.
Został nam ostatni punkcik, drogą eliminacji wychodziło, że C. Nie chcąc przedzierać się na azymut, postanowiliśmy iść naokoło drogą. Na czasie i tak nam nie zależało, bo wszelkie przewidziane limity przekroczyliśmy już dawno, dawno temu. Drogą oczywiście zniosło nas za daleko na zachód i musieliśmy nadłożyć więcej drogi niż zakładaliśmy. Ale odpuścić punkt? W życiu! Toż myśmy tam nie na wynik poszli, tylko dla przyjemności! Chwilami wątpliwej przyjemności, ale umówmy się, że tak. 
Spokojnym krokiem udaliśmy się na metę spotykając po drodze tych, którzy już po odpoczynku wyruszyli na swoje drugie etapy.

etap 2 nastąpi ....

2 komentarze: