Kolejny dzień zmagań w Mielcu. Tym razem Mistrzostwa Polski dystans średni.
Dzień zapowiada się gorący - chyba znowu za ciepło się ubrałem |
Baza w promieniach słońca - widać miasteczko namiotów klubowych |
1,5 km dojścia na start |
Start ponad kilometr od bazy, akurat za pierwszym PK z nocy.
Wchodzę do boxu w minucie 18-stej |
Pierwszy PK na azymucie. Nawet nie pomyślałem by obiec drogami, choć analiza po mówi, że efekt byłby ten sam. W każdym razie śmiało ruszam na azymut. Rowy z wodą głębokości ponad metra i znacznej szerokości. Każdy do skakania, biec się nie daje. Przy okazji przeskakuję przez pola prawdziwków. Aż zastanawiam się czy ich nie zbierać, ale nie mam do czego.
Dalej w zielone. Na pierwszy lampion trafiam właściwie bezbłędnie!
Skoro idzie tak dobrze, do dwójki także na azymut. Szukam niewielkiego wzniesienia z karpą. Wcześniej dostrzegam jakieś wzniesienie z karpami, więc je sprawdzam. Ciężko w tym lesie ocenić odległość, ale chyba za wcześnie. Wreszcie trafiam na właściwe miejsce i lampion!
Idzie tak dobrze, lecę więc dalej azymutem. Prawdę mówiąc nie ma innej alternatywy. Ciut przebiegam lampion, ale odbijam się od wału i jestem na punkcie. PK 4 także dobrze wchodzi. Coś za łatwo! Byle tylko nie zapeszyć!
Przy PK 5 pojawiają się jacyś biegacze, chyba nawet jakiś szybkobiegacz z mojej kategorii. Lecę za nim na PK 6. Potem w kierunku PK 7. Tu kieruję się bardziej na prawo, na widoczny ciemniejszy lasek na kolejnym kawałku pełnym rowów z wodą – na rogu tego lasku ma być lampion. Ale niema!. Chwila niepewności – widzę lampion, ale żadnej granicy kultur nie. Coś mapa nie zgadza z terenem!
PK 8, 9, 10, 11, 12 idą całkiem dobrze. Dopiero PK 13 zaczyna być problemem. Jest za wielkim zielonym obszarem. Najpierw przedzieram się przez bagienne zarośla pełne małych drzewek, aż trafiam na fragment przebieżnego lasu. Biegnę do skraju najbliższego drogi, do której się przedzieram. I tu wpadam na głupi pomysł - obiegnę zielone drogą od lewej. Nie popatrzyłem, że od lewej jest także zielone, choć w innym odcieniu. Tak naprawdę z drogi nie widać zmiany w odcieniu tego zielonego i przebiegam punkt wbiegu w las. Skoro jestem dalej, skręcam w drogę na południe, aby jak najmniej przedzierać się przez młodniki. Wreszcie opuszczam przyjazną drogę i utykam w zaroślach. Brnę powoli do punktu. Konkurencja z którż się ścigałem pewno zniknęła już na horyzoncie. Wreszcie docieram do ambony. Teraz wiem, że to są okolice wczorajszego PK 14. Za dnia ten obszar nie jest wcale bardziej przebieżny!
Do PK 15 próbuję uniknąć największego gąszczu, ale i tak niewiele to daje. Szczególnie, że przy samym PK 15 tracę ponad minutę szukając właściwego dołka, koło którego prawie stałem! Te dwa punkty spowodowały ok 5-6 minut straty;-( W middlu można powiedzieć, że to już po zawodach – grupa zawodników z którą konkurowałem, odskoczyła mi;-(
Ostatnie dwa PK – praktycznie te same co w nocy i meta. Na wydruku: 16-te miejsce na 16-tu zawodników. Wstyd. Ktoś tam potem przybiegł za mną, ale liczyłem na miejsce 4-7 a nie 16-ste. Pozostało mi się szybko zebrać i w niesławie uciec do domu;-) Za rok się odegram!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz