poniedziałek, 20 marca 2017

Idę albo nie idę

Tomek zaczął jeździć na te swoje pięćdziesiątki i tak barwnie opowiada, pokazuje mapy, fotki i aż mnie bierze chęć żeby też tak iść i iść i iść w stronę słońca, czy czegokolwiek.
Ale ze mną to jest tak:
- do 5 km idę raźnym krokiem, mogę nawet podbiec kawałek,  patrzę w mapę i nawet wiem gdzie jestem,
- 5-10 km idę i staram się zaglądać w mapę, choć nie zawsze o tym pamiętam,
- 10-15 km chowam mapę do kieszeni i idę za osobą przede mną,
- 15-20 km idę albo nie idę pojękując z cicha, jak mi się obieca, że meta blisko, to mogę nawet przestać marudzić,
- powyżej 20 km idę albo nie idę z przewagą nie idę, jestem gotowa zostać na zawsze w lesie.
No i gdybym tak na przykład chciała się wybrać na Wiosenne 360° na taką 25-kę to potrzebuję albo opiekunki/opiekuna na pełen etat, albo drugą taką samą sierotę, co na hasło: "pitolę, nie idę!", nie tylko nie będzie marudzić, że właśnie robi życiówkę i musimy przyspieszyć, tylko wyjmie telefon i wezwie taksówkę.

No to gdyby ktoś, coś to czekam na poważne propozycje.

P.S.
O ZAW-ORze będzie, jutro będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz