czwartek, 21 listopada 2024

360 mokrych Wariantów bez śladu

Sponsorem kolejnej, czwartej edycji 360 Wariantów był deszcz. Może nie jakiś ulewny ale zawsze. Ciemno zimno i mokro. Do tego bieganie częściowo po „lesie”. 

Pierwsze wyzwanie jakie stanęło przed uczestnikami to zaparkować. Teren osiedlowy oblepiony wręcz autami mieszkańców o tej porze. Byli tacy co zaparkowali na parkingu P+R i zaliczyli skakanie przez płot (bo po co robić dojście do parkingu od strony osiedla). Mnie akurat udało się zaparkować prawie przy starcie.
Pobrałem mapę, odłożyłem ciepłe ubranie do auta i ruszyłem w trasę. Mapa jak zwykle dla tych co mają młode oczy. Jak budowniczy będzie miał moje lata to pewno zmieni podejście do rysowania tych kółek i linii na mapie: kółka „małe”, kolory kółek ciemnawe – w nocy ciężko jest cokolwiek dojrzeć. 

Ruszam na jedynkę i…. przebiegam ją. Dawno nie biegałem na mapie 1:4000, a nie dojrzałem gdzie jest środek kółka... 

PK2 na „górce” ale dostrzegam poziomnice dopiero wbiegając na górkę (ech te oczy). 

PK3 za to przy chodniku. PK4 to pierwsze leśne wyzwanie – na azymut w lesie dość gęstawym poszukiwanie dołka. Prawie trafiłem, a budowniczy litościwie powiesił odbłyśnik powyżej poziomu gruntu, więc dostrzegłem go z odległości 10 metrów po prawej od mojego azymutu. Do PK5 ścieżką – ale na koniec oczywiście wpakowałem się w „zielone” zamiast wcześniej odbić i to zielone ominąć. Po ciemku, w świetle czołówki często „zielone” i takie „nie zielone” mało się różnią. Różnica wychodzi dopiero przy przedzieraniu się przez krzaki;-) 

Dalej to już łatwizna – PK 6 drogami, za jakimś szybkobiegaczem, PK7 na górce (no dobra przebiegłem bo był odbłyśnik ukryty za czymś na kształt drzewa, a szukałem dorodnego okazu wartego odwzorowania na mapie zielonym kółeczkiem;-) 

PK8 tu już na skróty bo z góry las wyglądał na bardziej przebieżny niż na mapie, ale do kolejnych PK9 i PK10 to już stanowczo dróżkami. 

Tu skończył się las. Obiec teren ogrodzony (oczywiście od północy), obiec blok (od północy) i znaleźć lampion w załamaniu podjazdu dla wózków. Ogólnie dziwne bloki w tej okolicy – każda klatka schodowa ma „gigantyczny” podjazd dla wózków. Taki wychodzący na trawnik dobre 10 metrów. A w bloku jest tych klatek pięć czy siedem… 

Dałem ciała przy PK14. Szukałem go o jeden rząd budynków za wcześnie. Potem szukałem go już przy właściwych budynkach, ale po tej stronie przejścia co trzeba - znowu na mapie PK był na zielonym kółeczku przy bloku które okazało się… jakąś kępą pokrzyw? Oj nie należy ufać co niektórym kartografom;-) 

Po PK 16 czas na scorelauf. Chyba przebieg był oczywisty. Tyle, że dużo obiegania terenów oliwkowych. W pewnej chwili aż zatrzymałem się i szukałem czy niczego nie przeoczyłem, bo jakoś ten scorealauf wydawał mi się zbyt prosty i oczywisty. 

Powrót na „normalna mapę” na PK 24 i dłuuugi przebieg. Wzdłuż torów tramwajowych. W świetle latarki nie byłem pewny czy lepiej do PK 25 pobiec od zachodu i wrócić po własnych śladach, czy obiegać oliwkowy teren w drodze powrotnej od wschodu. Dziwne ale wydało mi się, że bliżej jest wracać po własnych śladach. Niby zalecenia budowy tras są takie, by jeden zawodnik nie wskazywał drugiemu położenia PK i odbiegał w inną stronę niż przybiegł, więc ten powrót wydawał mi się dziwny. Potem sprawdziłem dokładnie na mapie – rzeczywiście wariant ten dawał dobre sto metrów „oszczędności”. 

Na koniec został mało widoczny na mapie PK 26 i meta. 

Ja i meta

Na mecie zorientowałem się, że nie uruchomiłem zegarka na starcie. W efekcie nie mam śladu trasy. I jak tu żyć? Jak zanalizować swoje błędy? I nie będzie mnie na Liveloxie! Może gdyby była lepsza pogoda pobiegł bym raz jeszcze, ale przy deszczu kapiącym z góry nie chciało mi się. Skończyło się tym, że odtworzyłem ślad z pamięci.