wtorek, 30 września 2014

UrsInO 2014: Alternatywy 4


Pierwsza impreza z cyklu Orienteering Week.
Poziewując jedziemy na Ursynów, zastanawiając się czy aby organizatorzy nie cierpią na bezsenność. Ja koło 19-tej więcej myślę o łóżku niż o spacerze po mieście, no ale niech im będzie. Nie ma trasy TU, więc startujemy w TZ. Dostajemy „mapę” i już wiem, że wiele nie zdziałam. I to bynajmniej nie z powodu  braku umiejętności (aczkolwiek wiem, że są marne) ale z powodu wady wzroku i braku dobrych (a przy sobie jakichkolwiek) okularów. Maleńkie wycinki z ortofotomapy są dla mnie praktycznie nieczytelne po zmroku. Ruszam więc za T. ale staram się nie stracić kontaktu z rzeczywistością. Mniej więcej wiem czy od wycinków znajduję się na prawo, na lewo, poniżej, czy powyżej. Z układu punktów wynika, że trzeba się nieźle nabiegać w różnych kierunkach żeby zebrać wymaganą ilość PK. Tubylcy, widząc nas wpatrzonych w mapy, oferują pomoc, ale rzut oka na to czemu się przypatrujemy zniechęca ich definitywnie.

Bez problemu zgarniamy kilka pierwszych punktów między blokami, potem jeden na LOP-ce i zalęga nam się myśl, że te TeZety wcale nie są takie trudne. Wiadomo – głupie myśli muszą natychmiast zostać ukarane i w efekcie długo, namiętnie i niestety bezskutecznie szukamy PK 1 i PK 2. Pomału kończy się limit czasu dodatkowego, podejmujemy więc decyzję o odwrocie. I to szybkim, bo czas nagli. Pędzimy w kierunku mety omiatając po drodze wzrokiem wszystkie drzewka i słupki przy ulicy, bo nasza powrotna trasa prowadzi LOP-ką. Potem jeszcze uściślenia z budowniczym trasy gdzie był rozstawiony jaki punkt, którego brakowało i dlaczego, gdzie zrobiliśmy błąd, autograf w książeczce od organizatorki i już można zacząć myśleć o następnej imprezie.

poniedziałek, 29 września 2014

Hubal-InO


Z nowymi nadziejami na wygraną ruszamy na kolejną imprezę. Po drodze ustalamy kto zbiera PK, a kto grzyby  (co zresztą nie ma większego sensu, bo jedno i drugie zbieram tak samo, czyli marnie).

Na starcie dużo młodzieży. Zaczynamy rozumieć, co w formularzu zapisów znaczyło ***+25, czy 2c. Czujemy się trochę jak w Kozienicach, ale pojawiają się w końcu i starzy wyjadacze, więc nie jest źle.

Dostajemy mapę i … lekkie rozczarowanie. Taka łatwa? Taki duży limit czasu? Od razu lęgnie się chytry plan – przelecimy TU w godzinkę, a potem zrobimy TZ.

Szybko zaliczamy PK A, B i C trenując przy okazji kondycję biegową. Udało mi się przebiec 200 metrów! Sukces!

Teraz decyzja – idziemy tam gdzie wszyscy, czy pod prąd? Oczywiście, że pod prąd, co okazuje się być dużym błędem. Nie udaje nam się znaleźć przecinki, wchodzimy więc w las i na oślep szukamy PK U. To znaczy, ja na oślep, T. twierdzi, ze idziemy na azymut i liczymy odległość. Prawdę mówiąc nigdy nie widziałam na oczy żywego azymutu i tak niezupełnie wierzę w jego istnienie (podobnie jak nie wierzę w prąd). Moja niewiara tak jakby się potwierdza, bo znaleziony PK U w ostatecznym rozrachunku okazuje się nie być PK U.

A przecież mówiłam, że ta górka to nie jest górka!

Nadal na oślep (a niektórzy zgodnie z azymutem i odległością) szukamy PK G. Jak wiadomo, punkt G jest najtrudniejszy na świecie do zlokalizowania, w efekcie mamy PK F, ale przynajmniej wiemy, że F to F. Stąd już łatwo do G, z G łatwo do prawdziwego U.

Limit czasu przestaje nam się wydawać tak absurdalny jak na starcie.

Szybko zbieramy pozostałe punkty i marszem godnym Korzeniowskiego wracamy na metę.

Apetyt na TZ nie osłabł, mimo że czas bardzo się skurczył. Dostajemy mapę z zastrzeżeniem, że mamy wrócić najpóźniej za godzinę. Trudno, dobra i godzina.

Zaliczamy szybko dwa powtarzające się punkty z poprzedniej trasy i pędzimy do tych nowych dla nas. W końcu to żadna frajda zbierać dwa razy to samo.  Łatwo znajdujemy PK Y, aczkolwiek mamy wątpliwości co do jego ulokowania w stosunku do oznaczeń na mapie. Nic innego jednak nie ma w pobliżu. Trochę „na oko” wyznaczamy PK X i dążymy mniej więcej w jego kierunku. Drogą logicznych skojarzeń i eliminacji odgadujemy, że nasz pierwszy (błędny) PK U z trasy poprzedniej, to właściwy PK X z tej. Jako jedyni zaznaczamy go prawidłowo. W końcu jakaś korzyść z chodzenia pod prąd.
Podarowany nam czas dobiega końca, więc z żalem porzucamy trasę i wracamy na metę. Okazuje się, że w lesie jest jeszcze dużo grup i niepotrzebnie tak się spieszyliśmy. Mogliśmy zaliczyć całą trasę i wygrać chociaż TZ, jak już TU się nie udało.

piątek, 26 września 2014

InO z Niepoślipką

Od wielu dni T. przygotowuje trasy na InO z Niepoślipką. Szczególnie dużo czasu poświęca trasie TZ. Kombinuje z roziskrzonym wzrokiem i szelmowskim uśmiechem. Widzę jak dzień po dniu wzbija się na wyżyny sadyzmu i okrucieństwa.

Powinnam jakoś zareagować?

Jeszcze nie jest za późno!

środa, 24 września 2014

Sztuka cięcia i klejenia


Abstrakt: Notka przedstawia problematykę cięcia i klejenia map, najbardziej typowe urządzenia i materiały, a także zagrożenia, z którymi można spotkać się podczas stosowania procedur cięcia i klejenia.
Słowa kluczowe: mapa, nożyczki, klej

1.    Wstęp

Jak wykazały ostatnie zawody, sztuka cięcia i klejenia map jest jedną z żywotniejszych i istotniejszych kwestii w dziedzinie imprez na orientację. Należy więc usystematyzować zastaną wiedzę,  przeanalizować wszystkie jej aspekty, zbadać i pogłębić  tę problematykę.
Poniższe wywody to jedynie drobny przyczynek do tej jakże rozległej dziedziny wiedzy.

2. Cięcie

Nożyczki, nożyce – rodzaj narzędzia służącego do przecinania i rozcinania różnych materiałów przy użyciu małej siły.

Nożyczki można podzielić przede wszystkim ze względu na rodzaj rozcinanego materiału – papieru (nożyczki biurowe), tekstyliów (nożyczki krawieckie), włosów (np. nożyczki fryzjerskie albo nożyce do strzyżenia owiec), tkanek (np. nożyczki do manicure, nożyczki chirurgiczne albo nożyce do krojenia drobiu), blachy, a także do obcinania gałęzi krzewów (nożyce ogrodowe – sekator).
Do obsługi map najczęściej stosuje się nożyczki do papieru, aczkolwiek zaobserwowano też użytkowanie pozostałych rodzajów, za wyjątkiem nożyc do blachy i nożyc ogrodowych. Te ostatnie stosuje się przy niskiej przebieżności terenu do oczyszczania trasy.

Ostatnio coraz częściej można spotkać się z nożycami dla leworęcznych, dlatego przed imprezą na orientację wskazane jest zbadanie własnej lateralizacji – tylko zgodne z przeznaczeniem użycie sprzętu gwarantuje bezpieczne i efektywne jego użycie!
Ostrzeżenie:

 – jeśli istnieje prawdopodobieństwo, że przetniesz mapę w niewłaściwym miejscu, na pewno zrobisz to jednym szybkim i zdecydowanym ruchem.;

- nawet przy bezwietrznej pogodzie, w momencie odcięcia kawałka mapy, podmuch zaniesie go w miejsce całkowicie niedostępne;

- pocięte kawałki mapy w żaden rozsądny sposób nie będą do siebie pasować.

3.  Klejenie

Klej to substancja, która wprowadzona między powierzchnie przylegające dwóch przedmiotów, wykonanych z takich samych lub różnych materiałów, umożliwia trwałe ich połączenie w procesie klejenia.

Klejenie zasadniczo przebiega następująco: dwa elementy, które chce się połączyć ze sobą, należy pokryć warstwą kleju, docisnąć do siebie i odczekać aż klej je zwiąże.
Ostrzeżenie:

  - najszybciej zespalają się ze sobą powierzchnie zetknięte przypadkowo, najdłużej proces ten trwa  przy zespalaniu celowym;

-jeśli można coś źle skleić, to z pewnością zostanie źle sklejone;

-jeżeli wydaje ci się, że mapa została sklejona dobrze, na pewno coś przeoczyłeś.

4. Wnioski

Ciąć i kleić należy wyłącznie używając właściwych dla danej dyscypliny narzędzi, z zachowaniem wszelkich środków bezpieczeństwa.

 
5. Bibliografia:

http://pl.wikipedia.org.wiki/Nożyczki

http://pl.wikipedia.org.wiki/Klej

http://pl.wikiquote.org/wiki/Prawa_Murphy'ego


 

 

poniedziałek, 22 września 2014

Eskapebolino

I znowu nie udało się przejść bezbłędnie.
Mapa, a właściwie marne wycinki mapy, wyglądała dość łatwo i pierwsze cztery PK zaliczyliśmy bez problemów. Po czterech się zacięło. W ruch poszły nożyczki i klej.* Teraz trasa jakby nabrała sensu. Biegiem** (żeby nadrobić czas "stracony" na robótkach ręcznych) do następnych punktów i w pewnym momencie konsternacja - w opisie jak wół - 11 PK, na naszej mapie 10. Szybkie diagnozy:
- zgubiliśmy wycinek przy cięciu;
- zły opis dali do mapy;
- ingerencja sił nadprzyrodzonych.
W końcu A. z całkowitym spokojem:
- K i Z się przecież pokrywają.
Drobniutki szczegół - czeka nas spacer do zaliczonego jakiś czas temu punktu. T. bohatersko rusza w pogoń za utraconym punktem, nam przykazując czekać i wspierać moralnie.
Wspieramy.
Ostatni PK ukryty oczywiście nie w miejscu gdzie szukamy, ale kawałek dalej, co nie przeszkadza T. znaleźć go. Ja i A. byłyśmy gotowe odpuścić - nie ma, to nie - łaski nie robi:-)
Na metę wpadamy na granicy (a może i poza nią) wszystkich limitów.
Następnym razem będzie lepiej.

* Koniecznie musimy poćwiczyć szybkie cięcie i sprawne sklejanie. Trzeba przetestować opcje z klejem, taśmą klejącą i zszywkami. Sklejanie w wyobraźni wciąż nam nie wychodzi:-(

** A tak nas śmieszyło, że niektórzy od samego startu ruszyli biegiem i nie odpuszczali  przez większość trasy (dopóki nie zniknęli nam z oczu w sinej dali).

piątek, 19 września 2014

Limeryk



Pan Jan zamieszkujący Alzację

Pragnął wygrać marsz na orientację.

Choć zapomniał kompasu,

Dziarsko poszedł do lasu

I nie wróci chyba na kolację.
 


 

 

czwartek, 18 września 2014

poniedziałek, 15 września 2014

Mistrzostwa świata ...

... a właściwie tylko Kozienic.
Na starcie szkoły podstawowe, gimnazja, licea i nas dwoje. Czujemy się trochę zagubieni. Młodzież patrzy na nas dziwnie.
Mapa podejrzanie łatwa, tylko PK 10 i 11 pojawiają się dwa razy i to w różnych miejscach - podpucha czy pomyłka? Ponieważ jest nadmiar punktów, bierzemy jedną 10 i jedną 11. Przed czasem meldujemy się na mecie i zbieramy siły do drugiego etapu. Konsternacja - etap drugi piętnastominutowy po terenie ośrodka.
- To kiedy my zjemy te wszystkie kanapki? - pyta T.
Faktycznie, szkoda żeby się zmarnowały, więc zamiast wracać do domu robimy jeszcze etap TP.
Po chwili zamiast punktów kontrolnych zbieramy grzyby. Po drugiej chwili zauważamy lekkie zagubienie się po zejściu z trasy, po trzeciej chwili w karcie  pojawiają się błędy w opisie. Totalne rozkojarzenie. Podejmujemy decyzję - damy ten etap wygrać młodzieży, a co tam ...
Ludzkie paniska z nas, ale mistrzami nie będziemy :-)

wtorek, 9 września 2014

Mały poradnik budowniczego trasy


Kiedy wraz z organizatorem prześledzicie dokładnie prognozy pogody i wybierzecie dzień z najwyższą temperaturą (latem), z najniższą (zimą), z deszczem (całorocznie), możesz przystąpić do układania trasy.

Dokładnie zbadaj teren i znajdź obszar, którędy absolutne nie da się przejść – tędy poprowadzisz swoją trasę.

Punkty kontrolne umieść w miejscach nieprzyjaznych człowiekowi – może to być środek bagna, drugi brzeg rzeki jeśli w pobliżu nie ma mostu, brzeg urwiska, okolice gawry niedźwiedzia itp.


Punkty stowarzyszone możesz (ale nie musisz) umieścić w miejscach nieco przystępniejszych. Nie zapomnij, że ich ilość obliczamy ze wzoru:

PS =PK * DT *LI *ϗ

gdzie PS – ilość punktów stowarzyszonych; PK – ilość punktów kontrolnych, DT – długość trasy, LI – liczba uczestników, ϗ - współczynnik bergenski

Skonsultuj się dipterologiem – wskaże ci miejsca najczęstszego występowania komarów, meszek, bąków, gzów itp. – poprowadzenie trasy przez obszary ich występowania znacząco wpłynie na zmieszczenie się uczestników w limitach czasu.

Śródmecie zorganizuj z dala od wszelkiej cywilizacji żeby nikomu nie przyszło do głowy wycofać się po jednym etapie.

Nie zapomnij o odpowiednio długiej dojściówce – zapewni to uczestnikom pozbycie się nadmiaru energii oraz w zależności od pogody odpowiednio nawodni lub przesuszy ich organizmy.

Ćwicz swoją sprawność manualną – tylko dobrze pocięta mapa zagwarantuje odpowiedni trening mózgu oraz nóg osób biorących udział w zabawie.

Rozwijaj swoje wrodzone skłonności sadystyczne – unikniesz nadmiernego skrócenia i ułatwienia trasy.

POWODZENIA!

piątek, 5 września 2014

"Idziemy na wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja!!"


Kiedy już zgubiwszy się w lesie z wściekłości podrzemy mapę i połamiemy kompas, musimy jakoś dotrzeć do cywilizacji. Skuteczną metodą jest marsz w jednym określonym kierunku – wcześniej czy później (raczej później) dotrzemy do drogi lub zabudowań.

Istnieje wiele różnych sposobów na wyznaczenie kierunków świata bez użycia kompasu (połamany tak jakby nie chce działać). 

W zależności czy z opresji próbujemy wyratować się w dzień, czy też zastała nas już noc, stosujemy sposób „na zegarek”  (wiadomo – wskazówka na słońce, kąt na połowę itd.) lub „na gwiazdy” (Mały Wóz, dyszel, Gwiazda Polarna).

Jeśli jednak, zgodnie z Prawem Murphy'ego, jedynym zegarkiem który masz przy sobie jest ten w komórce, a zamiast słońca czy gwiazd widać jedynie chmury, szukaj innych sposobów.

Znajdź w lesie samotną brzozę - korę będzie mieć jaśniejszą po stronie południowej, a swoje konary kieruje ku słońcu - dlatego jeśli jest pochylona, to najczęściej w kierunku południowym, skąd czerpie energię słoneczną. Obejrzyj pień – mech powinien rosnąć od strony północnej. Jeśli mech złośliwie rośnie dookoła albo wcale, zetnij drzewo - po stronie południowej odstępy pomiędzy słojami rocznymi są większe, ponieważ samotne drzewo mocniej rozwija się od południa.

Jeśli jesteś w lesie iglastym od razu zetnij drzewo!

Znajdź rów porośnięty trawą. Musi być on poprowadzony w kierunku wschód-zachód lub zbliżonym - na północnym stoku rowu trawa porastająca jest bardziej rozwinięta niż po stronie południowej, która jest zasłonięta przed słońcem.
Jeśli w poszukiwaniu rowu natkniesz się na mrowisko, pamiętaj, że stok mrowiska po stronie południowej jest łagodniejszy niż po stronie północnej.

Jeśli po kilku godzinach poszukiwań nie natrafisz ani na rów, ani na mrowisko, spróbuj znaleźć kwitnące słoneczniki. Ich kwiaty nigdy nie zwracają się ku północy. Możesz również poszukać starego kościoła - ołtarz w większości przypadków będzie skierowany na wschód. Pamiętaj też, że anteny satelitarne najczęściej skierowane są na południe.

Jeśli uda Ci się wrócić, daj znać, która metoda okazała się najskuteczniejsza!

środa, 3 września 2014

Jak zgubić się w lesie.


Do zgubienia się w lesie niezbędne są: mapa i kompas.

Im bardziej zniekształcona mapa, tym większa szansa zgubienia się. Najlepiej jeśli dodatkowo nie jest ona zorientowana, nie znamy jej skali, a w ogóle jest mocno nieaktualna. Dodatkowym atutem będzie padający obficie deszcz powodujący odpadanie przemoczonych fragmentów mapy oraz brak latarki jeśli zastała nas noc.

Jeśli korzystając z mapy nie poczujemy się wystarczająco zgubieni, pomocny stanie się kompas.

Starajmy się nigdy nie układać go na płaskim podłożu, w żadnym wypadku w pozycji poziomej. Najlepiej oprzeć  go o coś metalowego albo przynajmniej stanąć  pod linią wysokiego napięcia (jeśli takowa przebiega w pobliżu).

Teraz należy wyznaczyć północ. Aby to osiągnąć układamy kompas na mapie i obracamy się aż do zawrotów głowy. Wskazówka północy (zwykle czerwona lub zielona) jak sama nazwa wskazuje pokaże nam północ. Teraz z łatwością wyznaczymy azymut czyli kąt zawarty między wyznaczoną północą, a nieznanym kierunkiem marszu.

Powodzenia!!!

poniedziałek, 1 września 2014

Mały przybornik Inowca.

Koordynator działań w przestrzeni

Ukierunkowany miotacz fotonów


Stopniolicz półkolisty
Długościomierz  prosty
Tuszospływy barwne
Skaner manualny