niedziela, 1 grudnia 2024

Biegowe uczczenie smutnej rocznicy

Rok temu odszedł od nas człowiek-instytucja Andrzej Krochmal. Niespodziewanie. W rocznicę jego śmierci było już spotkanie w Parku Skaryszewskim, gdzie był stałym bywalcem (organizator Biegu Wedla, uczestnik Parkrunów). Odsłonieto także tablice pamiątkową poświęconą jego dokonaniom. A dokładnie w rocznicę śmierci, Karol spontanicznie zorganizował nocne BnO na Młocinach. Las Młociński kojarzy mi się z Orientem, który kilka razy tam Andrzej organizował – więc miejsce wybrane bardzo dobrze. 

Kameralnie, bez pompy, ale wszyscy pamiętamy o Andrzeju

Środek tygodnia, środa, podeszczowo, ciemno i mokro – normalnie jak to na nocnym BnO o tej porze roku. Dostałem mapę jako jeden z pierwszych i ruszyłem w las. Na dobry początek przeoczyłem puszkę clear i musiałem się wracać;-) Dobra zapowiedź! 

Przed startem
Ruszyłem w las. PK 1 w dużym dole przy drodze – łatwizna. PK 2 także przy drodze – na górce – przestraszyłem jakiegoś wyprowadzacza psa, ale lampion znalazł się równie szybko jak przy PK 1. PK 3 wymagał wejścia w krzaki. Zniosło mnie w lewo, ale dobrze wytypowałem kierunek w końcówce i szybko dojrzałem odbłyśnik przy stacji SI.
Na PK 3 starałem się dokładniej patrzeć na kompas i korygować znoszenie w prawo – sukces osiągnięty!

Ustawiłem azymut na PK 4 i ruszyłem po krzakach. W dół, przeciąć ścieżkę i zaraz będzie w dół do lampionu. Za ścieżką niewielkie wzniesienie, ale może nie załapało się na mapę? Z góry niestety żadnego błysku lampionu nie widać. I wgłębienie jakieś zbyt duże. Cofam się do ścieżki, analizuję – chyba tym razem zniosło mnie w lewo. Po chwili znajduję lampion. 

PK6 i PK 7 bez historii – znaczy dobrze. PK 8 ma być na górce, w jakimś dołku, na zielonym. Jest górka, jest zielone, próbuje je lekko obejść – dołka chyba nie przeoczę? A jednak udało się przeoczyć właściwe miejsce – górka zaczęła mi się kończyć i musiałem się cofać;-) Oj dawno nie biegałem w nocy w lesie i zapomniałem jak łatwo jest przebiec punkt… 

Długie przebiegi na PK 9 i PK 10, PK 13 i PK 14 o dziwo wyszły całkiem dobrze. Na PK 11 minimalnie chybiłem, ale tak w granicach normy. 

Główna akcja tragedii rozegrała się na PK 17. Na PK 16 wyznaczyłem azymut i ruszyłem w krzaki. Jedna poprzeczna ścieżka, druga i powinno być zaraz obniżenie z PK 17. Obniżenie jest, lampionu nie ma. Najpierw szukam równolegle do ścieżki – nic nie ma. Wracam do ścieżki i lecę dalej wyglądając zakrętu i obniżenia po lewej (czuję, że już jestem za daleko). Ścieżka zakręca, ale jakoś tak niemrawo, jakieś obniżenia po lewej są, ale bez lampionu. Wdrapuję się na górkę – jest lampion, ale o nieznanym mi kodzie 34. Dalej nie wiedziałem gdzie jestem. Dopiero po chwili skojarzyłem, że muszę być na wydmie albo tej na północy, albo tej na południu. Teraz widzę, że moje myślenie w tamtej chwili poszło spać – jedyne miejsce na mapie odpowiadające takiej kombinacji dróg i górek było całkiem niedaleko PK 17. Pewno fakt że coś źle liczyłem ścieżki, przez które przebiegałem zafiksował mnie, że jestem po wschodniej stronie mapy. Wybrałem kierunek na wschód (do cywilizacji) i ruszyłem. W oddali zaczęły pojawiać się światełka – znaczy jestem jeszcze na terenie zawodów! Wreszcie znalazłem lampion z kodem 33 czyli PK 22 – wiedziałem gdzie jestem. Zdziwił mnie trochę kierunek gdzie ma być PK 17, ale tym razem udało mi się go znaleźć. 

Gdzieś tu pojawił się konkurent, z którym co chwila spotykałem się przy kolejnych punktach. Dalej już nie było większych problemów - więcej ludzi w lesie, więcej latarek, przy części PK już byłem. 

Co do biegu – fajny i wymagający czujności. Co do moich osiągnięć…. poniżej krytyki – już dawno tak jak na tym PK 17 nie zgubiłem się! Czas chyba przyłożyć się do nocnych treningów! 


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz