piątek, 25 lipca 2025

Uff jak gorąco czyli tesowanie Lasów Mareckich

Uff, jak gorąco! A człowiek biegać musi. Niby tak po prawdzie to nie musi, ale jak nie biegać, skoro jest testowanie nowej mapy i to w dodatku „tuż za rogiem”, czyli w Markach. Dojechałem na start żłopiąc po drodze różne płyny. Tak na zapas. Gdzieś tam udało się zaparkować i powlekłem się do stolika organizatora – ustawionego w pełnym słońcu. Twardziel z tego organizatora;-) 

Skromny, organizatorski stolik na środku upału;-)

Dostałem mapę dla ślepych. Kółka z punktami widoczne z kilometra. Sama mapa ciut gorzej… ale to zaraz wyjdzie w praniu. 

Kika uścisków z dawno niewidzianymi znajomymi i ruszyłem testować mapę. 

Pierwsza wydma na drodze do PK 1 i pierwsza konsternacja. Pod nogami całkiem spore doły, a na mapie jakoś tak nic nie ma. Poziomnica i tyle. Aż przystanąłem dokładniej obejrzeć mapę. Dołków nie ma. Biegnę dalej do PK 1. Górka, rów i tuż przy dwóch charakterystycznych drzewach powinien być lampion. Lampion świeci z daleka, ale żadnych elementów roślinnych pasujących do tych dwóch zielonych kółek na mapie nie widzę. No chyba, że chodzi o jakieś ledwo odrosłe od ziemi dęby… ale wtedy to kółko byłoby bardzo na wyrost – dęby rosną raczej wolno, wiec charakterystyczne staną się za jakieś 25 lat… 

Do PK 2 znosi mnie w lewo. Zauważam to, gdy trafiam na rów. Szukam jakiejś polanki, na skraju której powinien być lampion. Jak widzę z opisu - na muldzie. Po chwili krążenia znajduję lampion w dołku, a nie na muldzie. Jak się dokładniej przypatruję, autor zaznaczył falką doły….. 

Dalej idzie w miarę dobrze, choć niezbyt szybko. Las na mapie biały, ale na ziemi leży sporo gałęzi. Upał i siły biegać nie ma. 
Ciekawie robi się na PK 11. Dołek (jedyny na mapie) w środku zielonego. Takie naprawdę zielone w terenie. I szukanie igły w stogu siana. Znajduję jeden dołek, drugi, trzeci… wreszcie mam ten z lampionem. Nie jest jakoś spektakularnie większy niż te pozostałe. Ale tylko ona załapał się na mapę;-). 

Przy PK 15 jestem już zmęczony – widzę lampion – mniej więcej tam, gdzie być powinien – podbiegam, czytam kod i wychodzi mi, że to nie mój lampion. Krążę jeszcze raz – rów, górka - wszystko się zgadza. Jeszcze raz czytam kod ze stacji, porównuję z mapą i to jest kod właściwy! To chyba jakieś objaw przegrzania, że za pierwszym razem widziałem coś innego na stacji SI… 

Ostatni PK 16 – chyba żeby dobić zawodników - trzeba przebiec przez metę, wbiec na górkę i wrócić z powrotem na metę… Znęcanie się budowniczego nad nami…. 

Meta wprawdzie w cieniu ale po co przebiegać przez nią dwa razy?

Koniec trasy. Można łyknąć kubek wody. Chyba jestem za stary na bieganie w takim upale... Ale mapa przetestowana – uwagi przekazane Aleksowi, a kilometry wpadły na konto na strawie. I oczywiście znając siebie, na następny trening także przybędę;-) 


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz