środa, 27 lipca 2022

Trening z Niewiadomą

Zawsze lubiłem treningi na Niewiadomej. Oczywiście chodzi o mapę „Niewiadoma”: kilka górek, dużo fajnego niezakrzaczonego sosnowego lasu, zielony mech… Taki trochę „bajkowy krajobraz”. 

Renatę z tej przyjemności wyłączyła jakaś angina, czy inna infekcja rzucająca się na gardło. 

Tam w oddali start

 
O właśnie na tym szlabanie

Sobota, sucho, gorąco – typowa letnia pogoda. Na starcie już trochę aut i nikogo oprócz organizatorów – znaczy wszyscy w lesie. Biorę mapę, pik (clear), pik (check) i pik (start). Co ja pisałem? Że mało krzaków? Chyba na wyrost! Od startu do PK 1 krzaki, aż nie chce się w nie zagłębiać. Obiegam naokoło – zawsze to trochę lepiej. Choć post factum widzę, że znacznie krócej i wygodniej było obiec z drugiej strony ścieżką, prawie pod sam lampion;-) 

A mogłem biec tą drogą po lewej...

Poprawiam się na kolejnych punktach. Las zaczyna być przebieżny i bajkowy. Jak trening to trening – próbuję biegać bez kręcenia tarczą na kompasie. Nawet wychodzi. No dobrze, przy PK 9 znosi mnie w lewo, ale i tak idzie dobrze jak na tę technikę nawigowania kompasem. Kolejna odchyłka przy długim przebiegu na PK 12 – pudłuję o „jedną dziurę” w lewo. Tu gdzieś zza krzaków wybiega Hania – a myślałem, że już nikogo w lesie nie spotkam! 

Przede mną PK 13 na samym północno-zachodnim skraju mapy. Na mapie – jeden jedyny dół gdzieś pod koniec wydmy. Jest koniec wydmy – jest dół – bez lampionu! Jest kolejny dół – bez lampionu! Cofam się – jest następny superdół (obniżenie) bez lampionu! Jestem skołowany. Niby granica młodnika wskazuje, że gdzieś tu powinien być lampion…. Zostaje odszukać ścieżki i od tej strony szukać lampionu. Jest wreszcie – niedbale rzucony na dno najmniejszego z przeszukanych dołów;-( 

Poszukiwania PK 13

 Dalej idzie bez problemów, no może poza przedzieraniem się po kresce przez największy gąszcz przed PK 17 (zamiast go obiec jak cywilizowany człowiek). 

Lampion z klubowym kodem 44 (podwójny PK 2/9) prawda, że bajkowo?

 Wyschnięty na wiór, lekko podrapany, docieram do lampionu „Meta”. Przy sczytywaniu chipa autor trasy narzeka, że mapa jest niezbyt dokładna, bo kreślona dawno temu i łączona z dwóch kawałków. Rusza mnie sumienie i obiecuję przeliczyć nowe poziomnice z najnowszych dostępnych danych lidarowych. Ciekawe czy następny trening będzie już na ulepszonej mapie? 

Już na mecie - spocony i lekko podrapany;-)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz