piątek, 9 lutego 2018

Jak jest zima, to musi być ZiMnO

A jak ZiMnO, to wiadomo, że z Jedynką, a jak Jedynka, to wiadomo, że damy radę, bo raczej trudnych map nie robią. Przynajmniej tak się nastawialiśmy. Tymczasem mapa zawierała tylko schemat dróg, ale nie wszystkich, żeby nie było za łatwo, jakieś ogrodzenie, kilka drzewek - jednym słowem: niewiele. Do tego trzeba było dopasować 9 wycinków, które też nie obfitowały w treść. No ale co? My nie damy rady? Już na starcie dopasowaliśmy 7 z nich, a lidary nigdzie nam nie pasowały. Uznaliśmy, że znajdziemy je w terenie. Albo nie znajdziemy:-)

 Ruszyliśmy w las.

Zaczęliśmy od PK 3, bo był najbliżej startu, a potem zgarnęliśmy z dopasowanych wycinków PK A i PK C. Całkowitym przypadkiem, kierowani ciekawością - co to za nasyp na mapie i po co jest zaznaczony? - natrafiliśmy na lidarowy PK B. Jak to ciekawość popłaca!
Niemal od startu co chwilę widzieliśmy gdzieś w pobliżu Chrumkającą Ciemność i śmialiśmy się, że z niewiadomych powodów śledzą nas. Spotykaliśmy się, rozchodzili w swoje strony, a za chwile znowu spotykali. W końcu okazało się, że i my i oni jesteśmy na trasie TZ. A cały czas podejrzewaliśmy ich o TU :-)

Od tego spotkania przez kilka punktów poszliśmy razem.

Do PK 1 długo nic się nie działo tylko szliśmy, szliśmy i szliśmy, na wszelki wypadek czujnie rozglądając się czy nie natrafimy na drugiego lidara. Ale nie. Za to wyjaśniło się co to za tajemnicze kółeczko kryje się przy PK H. Jak się okazało po opublikowaniu wyników, stał tam stowarzysz, którego po długich konsultacjach, obliczeniach, wymiarowaniach i sprawdzaniach wpisaliśmy na kartę startową, Podobnie zresztą jak większość uczestników.

Nasz jedyny stowarzysz.

Do PK D stała spora kolejka:

To tylko część kolejki.
 
A na PK 2 na spragnionych czekała puszka:

Pusta puszka niestety:-(

 Do mety było coraz bliżej, a my wciąż nie mieliśmy zlokalizowanego wycinka z PK I. Trochę zaczynało nas to stresować, no bo jak to tak? Bez punktu wrócić na metę? Nie uchodzi! W końcu już w pobliżu mety wypatrzyliśmy coś, co albo było strzelnicą, albo na strzelnicę wyglądało i doskonale wpasowywało się w nasz lidar. I nawet lampion wisiał, tam gdzie się spodziewaliśmy. No to go zgarnęliśmy i polecieliśmy jeszcze po ostatni PK 4. 

 PK I jest nasz!
 
A potem pomaszerowaliśmy szybciutko na metę żeby zmieścić się w limicie czasu, a poza tym ZiMnO, więc żeby się rozgrzać. W wynikach wychodzi, że łapiemy się na trzecie miejsce. I tylko po co był nam ten stowarzysz???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz