Koniec sezonu BnO jak zwykle powoduje nagły wysyp imprez. Nie są to wprawdzie imprezy o rankingu 1, 3, a wręcz przeciwnie - o rankingu bliskim zera. Ale za to są. W każdy weekend (i nie tylko), a właściwie w każdy dzień weekendu. Pierwsze w szranki stanęły treningi ZZK. Na pierwszy trening jakoś mi nie styknęło, ale na drugi wybrałem się z Renatą. Do Chotomowa.
Przed startem |
Teren znany, ale jak mówi prawda zasłyszana w Rejsie: najbardziej podobają mi się trasy, które już biegliśmy;-)
Start... i od razu w tył do płotu
Strat – tradycyjnie już wzdłuż płotu. Wzdłuż płotu, bo las raczej tak sobie przebieżny by biec po kresce. Wyprzedzam Renatę, dobiegam w okolice pierwszego PK, skręcam w las…. A tu las usłany pozostałościami wycinki drzew: metrówki, gałęzie, słowem krajobraz jak po bitwie. Szukam w tym bałaganie karpy. Nie tylko ja, bo szukają tłumy, które nieświadome terenu biegły do PK 1 po kresce. Dogania mnie Renata i to chyba ona pierwsza znajduje właściwą kupkę gałęzi, pod którą ukryty jest lampion!
Z PK 2 idzie już lepiej. Punkt dopadam z jakimś szbkobieżnym dziewczęciem, które zamiast porządnie drogami, próbowało znowu biec po kresce.
PK2
Do PK 3 ruszamy razem, ale ja wybieram bezpieczniejszą wersję drogami. Znowu spotykamy się w okolicy PK 3. Jak widać, nie zawsze bieganie po kresce jest najszybsze!
Niestety do PK 4 nie daje się inaczej niż przez krzaki. Po PK 4 tracę towarzystwo – widać dziewczę startuje na innej trasie niż ja.
Po PK 5 zaczyna się pierwszy długi przebieg. Gdy jestem niedaleko PK 3 widzę na drodze… Renatę. Powinna być już znacznie dalej! Chwila konwersacji – zgubiła się, bo…. biegła po drogach, a nie na kreskę…. Oj ta Renata:-) Ratuję ją wskazując gdzie jesteśmy i w jakim kierunku szukać PK 3.
I gdzie jest ta trójka????
Biegnę dalej. Las dalej przypomina pobojowisko po pracach leśnych. Gdzieś w oddali słychać warkot jakiegoś mechanicznego potwora zajmującego się trzebieniem lasu. Koło PK 7 las jest zupełnie nieprzebieżny z powodu wyrębu, a to punkt podwójny, będę musiał tu wrócić jeszcze raz!
Na szczęście po PK 8 sytuacja się poprawia – daje się biegać po lesie bez zagrożenia utraty nóg.
W okolicach PK 9 zyskuję towarzystwo psa. Pies ma właścicielkę, także biegającą w poszukiwaniu lampionów, ale wyraźnie wybrał moją kompanię!
Przy PK 12 daję ciała. Ze śladu wynika, że prawie rozdeptałem lampion, ale go nie zauważyłem i pobiegłem poszukiwać go na sąsiedniej polance.
Po PK 13 przegonił mnie Michał, ale on zwykle biega ciut szybciej niż ja. Dlatego zdziwiłem się, że na drodze za PK 14 zamiast biec, Michał idzie i wyraźnie utyka…. Co tu ukrywać, dodało mi to skrzydeł i przyspieszyłem;-) Tym bardziej, że teraz była kolej na dłuższe przebiegi i to drogami.
Zwolniłem dopiero na dobiegu do PK 7 (tego samego co PK 7) z powodów „zaśmiecenia” podłoża. Do PK 18 to już się nie biegło, tylko ostrożnie szło. Przed PK 20 musiałem omijać pracujący w lesie traktor. Leśnicy przesadzają z tym gospodarczym wykorzystywaniem lasów – wycinać w niedzielę????
Na mecie czekała na mnie już Renata z aparatem. Trochę ją zmyliłem przebijając się przez największy gąszcz do lampionu, zamiast jak cywilizowany człowiek pobiec naokoło drogą;-)
Dobieg do mety |
Trochę zakręciłem się koło mety... |
Udało się metę podbić:-) |
Niniejszym ogłaszam zimowy sezon Zimowych Zawodów Kontrolnych za otwarty!
Ja biegałem na niebiesko, Renata na czerwono |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz