środa, 15 maja 2024

MP 2024 w middlu czyli perypetii z mapą ciąg dalszy

Po nocy spędzonej w warunkach turystycznych (czytaj: na twardej podłodze + lodowaty prysznic hartujący charakter) nastaje nowy dzień i nowe wyzwanie MP- middle. Plan na dzisiaj – dobiec do mety z kompletem PK. Nieśmiałe oczekiwania – powalczyć o jakiś dyplom (bo na medal nie ma zbytnich szans). Najgorzej, że ruszam pierwszy ze stawki – w zeszłym roku nie biegałem, to nie mam za wiele punktów rankingowych, a z tego roku jakoś organizatorzy nie spieszą się przesłać wyniki moich sukcesów na stronę PZOS. Bieganie pierwszym ma zalety: nie ma ścieżek i ja wyznaczam nowe szlaki i wady: jak się zgubię to na dobre. Są zawodnicy, co uwielbiają biegać w tramwaju – ja tego nie znoszę – dla mnie jest to „oszukiwanie”, gdy wozisz się na plecach konkurencji. Niestety, interwały nie są 10-cio minutowe, tylko 2 minutowe, więc o tramwaje nietrudno. 

Na start wiedzie wyznakowane dojście omijające wszelakie znane drogi. Pewno aby zdezorientować biegających, by nie byli w stanie trafić na metę. Co sprytniejsi w zegarkach zaznaczali sobie miejsce startu jako bazę zawodów… na wypadek gdyby się pogubili zupełnie;-) 

Wypikała minuta zerowa i ruszyłem w las. Na jedynkę na azymut. Już zaczynałem wątpić czy znajdę, gdy jakiś szybkobiegacz podążający moim śladem, z obłędem w oczach rzucił hasło „133?” i po moim stwierdzeniu, że „gdzieś tu być powinno” zataczał kręgi i natknął się na lampion kilka metrów dalej. No cóż, nie wróży to dobrze na przyszłość, że z kilku metrów nie widać ani lampionu, ani miejsca charakterystycznego. 

Czekając na start

Ustawiłem azymut i ruszyłem na dwójkę. Na mapie zielone i żółte, w otoczeniu wszystko takie samo. Przecinam jedną ścieżkę, drugą, widzę trzecią idącą w pętelkę, a pośrodku mokradełko, tyle że nie ma lampionu. Może mnie zniosło w bok? Po prawej widać kolejne mokradełko i jakieś koleiny, jakby ścieżka. Także jest pętelka z dróg i brak lampionu. Idę dalej - może jestem za wcześnie? Znowu droga, ale chyba nie ta, bo długa i prosta, choć mało wyraźna w terenie. Wokół pojawia się coraz więcej osób szukających tego samego lub innego punktu. Wszyscy miotają się tu i tam. Pojawia się i moja konkurencja startująca po mnie. Podłącza się ona pod jakiegoś zawodnika z lepszej kategorii, ale także długo miota się wokoło, zanim zginęła mi z oczu. Ja co chwilę znajduję miejsce pasujące na punkt, ale bez lampionu lub z lampionem o innym numerze. Wreszcie namierzam się od ogrodzenia (za pierwszym razem trafiając na stowarzyszone bagienko) i wreszcie mam PK 2 . Po… 20 minutach poszukiwania!
Rozumiem, że MP to trudniejszy teren, mapa, zawody, ale mapa powinna być dokładna bez dwóch zdań. Gdy na mapie jest zaznaczona co któraś droga, co któreś mokradełko, a nie ma połowy dróg, czy rzeczywistych mokradeł, to naprawdę namierzenie się na punkt jest kwestą szczęścia lub szukania lampionu w tramwaju. I ci co startują później mają już wydeptane ścieżki do lampionów. Przepisy są jakie są, ale mocno niesprawiedliwe;-) 

Wszędzie były małe mokradełka z pętelką drogi wokoło...

PK 3 poszedł w miarę, choć bieganie po terenie mocno pofałdowanym ciągle mi nie idzie pod względem szybkości, a że troszkę mnie zniosło, to więcej biegałem po górniczych kretowiskach. 

PK 4, 5, 6 - jedyny problem to podłoże i osiągana prędkość w moim kuśtykaniu pomiędzy lampionami;-(

PK 7 znowu dał popalić. Niby jasna sprawa – wyraźna forma terenowa i gdzieś na zboczu, pod kopczykiem dołek z lampionem. Lekko zbił mnie z kierunku jakiś poszukiwacz tego samego lampionu (123), ale tuż za formą terenową droga, której brak na mapie. I konsternacja, czy na pewno jestem we właściwym miejscu, bo droga powinna być przy podobnej formacji o 100 m na wschód. No cóż, znowu nieaktualna mapa mnie pokonała – za dużo myślę i tyle! 

Na południe to szedłem wraźną drogą...

Na szczęście znalezienie kolejnych PK 8 i 9 było niezależne od tego, czy autor na mapie narysował wszystkie, czy nie wszystkie drogi ;-) 

Na PK 10 przedzieranie się przez krzaki – ścieżkami dzików lub takimi wydeptanymi przez InOwców. W okolicy lampionu była już porządna InOstrada wydeptana w błocie. A za lampionem ciek wodny i fotograf polujący na biegaczy. Na razie zdjęcia ze mną forsującym przeprawę wodną nie opublikował – pewno jestem mało fotogeniczny;-( 

Jednak doczekałem się zdjęcia ze strony oragnizatora i firmowego fotografa;-)

PK 11 łatwizna - skałka (jedna z dwóch) u podnóża. Azymut – trafiam na skałkę. Brak lampionu! Może to nie ta? Lecę na wschód, ale drugiej skałki jakoś nie widzę, a tym bardziej lampionu. To może na zachód? Nie, tu stanowczo nie ma skałki. Zdaje się, że rozpoznaję spory dół zaznaczony na mapie. Wracam i dostrzegam ludzi wyczołgujących się z jakiegoś dołu. Okazuje się, że z góry skałka była niewidoczna, a lampion sprytnie za nią schowany. Tu ciężko zwalić winę ma mapę – to po prostu mój brak obycia z górkami, skałkami i tego typu sprawami niespotykanymi na mazowieckich nizinach. 

Do PK 12 przyspieszam – ścigam się jakimiś dziewczynami. Powinna być wyraźna zielona plama (jak te krzaki przy PK 10) niedaleko od „wyrębu”. Nie da się przeoczyć. Ale oczywiście dało się przeoczyć, bo to zielone na mapie ledwo odróżniało się od dobrze przebieżnego lasu. Do tej pory autor map był moim ulubionym kartografem, ale po tych zawodach zmieniam zdanie. Chyba w ogóle nie był w terenie. Albo może ten co wymyślał trasę wybrał miejsca, ale nie poprosił o korekcję mapy w okolicach wybranych lokalizacji. A szkoda;-(
Znalazłem inny lampion z innej trasy i po chwili błąkania się zidentyfikowałem, gdzie ten lampion stoi na mapie, ale kolejne 8 minut w plecy;-( 

"Ciemnozielone" powinienem dostrzec za pierwszym przebiegiem....aż tak ślepy nie jestem!

|Jeszcze ostatni PK i jestem na mecie. Plan minimum spełniony czyli komplet PK i w limicie czasu, ale satysfakcji brak. Moje błędy to moje błędy - tu i ówdzie mnie zniosło, ciągle mam problemy z bieganiem po nierównym terenie oraz interpretację form ze skałkami, ale niedoskonałości mapy pozostawiają niesmak. Jak coś jest zaznaczone na mapie powinno być w terenie i na odwrót. Jednoznacznie. A nie na zasadzie raz jest, raz nie ma. Idąc na start etapu wokoło słyszałem dyskusje o „zielonym”. Czy las po lewej to powinien być na mapie biały, zielony, a może na żółto? Słyszałem także dyskusje o karpach na etapie nocnym, których na mapach nie było, a były bardzo charakterystyczne. Ja dokładam swoją cegiełkę do dyskusji z drogami uznaniowymi: albo wszystkie albo nic, a nie wybiórczo! 


 

2 komentarze:

  1. Jak się ostatnio dowiedziałem od organizatora treningu na mojej mapie, wytyczne są teraz takie żeby karp (i wyróżniających się drzew) nie nanosić. Ja chyba jednak będę dalej to robił...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może zostawić same poziomnice? ;-) Dobra kapr nie nanosimy, pomimo że są takie o wysokości ponad 2m, ale wybiórczego nienanoszenia dróg nie kumam;-)

      Usuń