poniedziałek, 30 grudnia 2019

Takiego ChoInO to ze świecą szukać!

W sobotę tuż przed świętami, mimo nawału pracy, udało nam się wyrwać na ChoInO. Na szczęście było stosunkowo blisko nas, za to już na wstępie pogubiliśmy się na dojeździe, ale to przez rozkopane i pozamykane ulice.
Tradycyjnie najpierw odbyła się część oficjalna, potem opłatek, a dopiero na końcu wyjście w teren. Zupełnym zaskoczeniem dla nas było otrzymanie wyróżnienia o wdzięcznej nazwie: zasłużony dla Oddziału Międzyuczelnianego PTTK. Z wrażenia zapomniałam spytać czym tak się zasłużyłam, ale w myśl zasady - jak dają, to bierz - odebrałam dyplom i spuchłam z dumy. Obydwoje z Tomkiem dostaliśmy.

Z niedowierzaniem czytam, co tam napisali.


O, to właśnie napisali. 

Po części oficjalnej nastąpiła część uroczysta, czyli łamanie się opłatkiem, składanie życzeń i bezkarne obcałowywanie każdego:-) Chwilę to trwało, bo luda przyszło sporo, ale w końcu dotarliśmy i do map. Mapa miała tytuł: Wieniec adwentowy, ale tak do końca adwentowy to nie był, bo miał narysowanych pięć świeczek. Ale za to załącznik był już właściwy - cztery prawdziwe świeczki oklejone wycinkami do dopasowania. Świetny pomysł, który zrobił prawdziwą furorę.

 Tak to wyglądało.

Z tym dopasowywaniem wycinków było o tyle trudno, że mapa podstawowa była okropnie ciemna i niewiele było na niej widać. Zaczęliśmy więc oglądać świeczki. Ponieważ startowaliśmy ze szkoły przy ulicy Turmonckiej bardzo ucieszył nas jeden z wycinków z nazwą tej ulicy oraz szkołą i przedszkolem.
- Od tego zaczynamy! - postanowiliśmy. Była właściwa ulica, była szkoła, było przedszkole, tylko nic więcej nie pasowało. Bloki - owszem były, ale nie w takiej ilości jak trzeba, nie tak rozmieszczone względem siebie jak na głównej mapie i w ogóle coś nie grało. Pomstowaliśmy więc na autora, że jakąś upiornie starą mapę musiał dać i usiłowaliśmy dopasowywać lampiony.  W końcu jeden punkt podbiliśmy i ruszyliśmy dalej zostawiając sobie drugi na powrót. Dalej, o dziwo, wszystko zaczęło nam się zgadzać. Szliśmy jak po sznurku zbierając punkty z mapy podstawowej i z wycinków.

Przy niektórych punktach kolejka.

Nie, Tomek nie przebija opon w samochodach, tylko podbija niskopienny punkt.

Przez cały czas Tomkowi chodził po głowie ten pierwszy wycinek, co to nic się nie zgadzało. Wróciliśmy do niego po drugi punkt, a dodatkowo postanowiliśmy zrobić przebitkę pierwszego. W wytypowanym przez nas miejscu smętnie zwisała tylko koszulka z kredką, a jej zawartość z kodem w tajemniczy sposób zniknęła. Tomek wpisał więc BPK, a organizatorzy wzięli to dosłownie i w wynikach wpisali nam brak punktu i do kompletu mylniaka. A my tylko swoim wpisem chcieliśmy poinformować, że lampiona ktoś ukradł:-( A tak w ogóle to okazało się, że nasz pierwszy wycinek to jest w całkiem innym miejscu, bo przy ulicy Turmonckiej są dwa zestawy: szkoła/przedszkole. Nooo, czegoś takiego to nie przewidzieliśmy. Koncertowo zostaliśmy zrobieni w konia!
Po powrocie do bazy Tomek zdecydował się jeszcze zaliczyć Street-O, a ja zostałam w szkole bo strasznie marnowały się tam ciasta i ciastka i musiałam coś z tym zrobić. Przez godzinę, aż do powrotu Tomka opiekowałam się nimi i do domu wracałam spełniona, a raczej przepełniona. Taki trening przed świętami:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz