Renata z zasady odmawia nocnego biegania po lesie. No, z pewnymi wyjątkami typu Mistrzostwa Polski;-) Na nocny trening Niwka by night namówić się nie dała, choć próbowałem. Gdyby były to jakieś mistrzostwa i można by było stanąć na pudle…
Za to namówić dała się Agata. Dla niej to było pierwsze zmierzenie się z nocnym BnO, choć karierę w InO zaczynała od nocy, konkretnie Nocnych Manewrów SKPB. Widać po tych manewrach zostało jej zamiłowanie do marszy, które niewzruszenie stosuje przy pokonywaniu trasy BnO;-)
Na Niwkę dotarliśmy jakoś tak o zmroku. Na starcie tłum. Ci bardziej ortodoksyjni czekali aż zapadnie noc czarna jak smoła. Ja tam osobiście uważam, że trudniej jest gdy noc nie jest tak ciemna, bo wtedy nie wiadomo czy kierować się tylko światłem latarki, czy tym, co wydaje się, że widzimy w oddali i zawsze robię jakiegoś buraka. Agata także wolała stratować wcześniej. Bo przy jej dostojnym marszowym tempie istnieje spora szansa, że zbiorą jej lampiony, nim dotrze do mety. Więc pobraliśmy mapy, uruchomiliśmy czołówki i podreptaliśmy na start. Agata ruszyła pierwsza, ja kilka minut później. Dopadłem ją koło PK1 – coś mówiła zdenerwowanym tonem, że latarka jej przeszkadza w lesie i jak świeci na mapę, to nic nie widzi. Taki urok już mają mocne latarki – po prostu nie patrz w mapę!
Nic, pobiegłem dalej w ciemną już noc. PK 2 – dołek znany z poprzedniego treningu na Niwce – jakiś felerny, bo nigdy nie trafiam na niego od pierwszego kopa. W nocy także nie trafiłem, ale wiedziałem, że jest gdzieś po prawej.
PK 4 dał popalić. Przebieg na drugi koniec mapy. 850 m w linii prostej przez las różnie (nie)przebieżny. Pobiegłem ciut nadkładając drogami. Niby niewiele więcej, ale 200m. Ciekawe czy na azymut byłoby szybciej? Na pewno drogami nie zastanawiałem się gdzie jestem i jak trafić na lampion. Gorzej, że płuca odwykłe od biegania rzęziły i łapały oddech „ostatnim tchnieniem”. Na PK 6 także drogą – co ja będę po jakiś nieprzebieżnych terenach szlajał się po nocy? To tylko 30 m dalej! Właściwie taki sam czas przebiegu jak jakiegoś szybkobiegacza prującego równolegle po krzakach ;-)
PK 7 i PK 8 asekuracyjnie omijając młodniki. Do PK 9 znowu dobre 800m w linii prostej, dokładnie przez najgęstsze młodniki. Nie dam się na to nabrać – drogą, lekko nadkładając dystansu. Ktoś biegnie przede mną. Ale nie oddala się, a nawet go doganiam. Wreszcie ścieżka w lewo do punktu. Ten ktoś przede mną nie zauważa jej i biegnie dalej. Ja skręcam. Za szybko próbuję wejść w krzaki, ale udaje się znaleźć lampion bez większych strat. PK 10 i 11 bez większych sensacji. Gorzej z odejściem z tego ostatniego. Na mapie: zielono. A widomo – zielone, w nocy robi się bardzo ciemno zielone. Kluczę miedzy krzakami i wreszcie wypadam na drogę. Nie patrząc na kompas, a tylko na mapę ruszam w lewo do skrzyżowania. Ale skrzyżowania nie widać. Przykładam kompas do mapy i (cenzura) to nie ta droga ! Pobiegłem w złą stronę! Zostaje mi zawrócić. PK 12 ma być na prawo, buszuje tam jakiś wyczynowiec, więc trafiam bez problemu. PK 13 dołek za górką. Przy górce widzę światełko bardziej na prawo. Zniosło mnie? Lecę niczym ćma do światła. Jest niby jakiś dołek, ale bez lampionu. Może jestem za wcześnie? Ja i posiadacz tego światełka co mnie zwabiło, krążymy bezładnie w koło niczym te ćmy. Wreszcie stopuję , przypominam sobie że zboczyłem do światła w prawo i znajduję lampion. Potem w domu zauważam, że to ten sam PK co PK 2. Ten z którym zawsze mam problemy;-) Feralna 13-stka;-)
Na PK 14 dla odmiany po azymucie, choć na mapie zieleń bardziej soczysta. Ale czasami dla odmiany trzeba powalczyć z zieleniną. Trafiam idealnie;-) PK 15 praktycznie także. Na PK 16 ciut mnie znosi, ale nie jest tak źle. Na PK 17 byłem wcześniej (jako PK 8) więc bez problemu, staram się omijać młodnik. Na PK 18 znowu mnie znosi. Ale w sposób kontrolowany – wiem gdzie jestem i gdzie szukać lampionu. Ostatnie dwa PK i meta. Wydawało mi się dobrze poszło, ale stawka raczej elitarna i miejsce nie jest tak wysokie jak by się chciało.
Agata majestatycznie wkroczyła na metę.... |
Zostaje mi poczekać na Agatę. Wkrótce majestatycznie dociera na metę. Z NKLką bo nie chciało jej się wchodzić w krzaki po lampion. Ech ta dzisiejsza młodzież….;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz