środa, 24 listopada 2021

Podkurkowe rozbieganie

Następnego dnia po Hale nie zostało nic innego jak pobiegać na rozruszanie. Oczywisty wybór to Podkurkowy scorelauf czasowy. Taki "prawie rogaining" – PK o różnej wadze rozmieszczone wg prostego klucza – bardziej odległe - więcej warte. 

Start nad jeziorem Parów Karski w dobrze znanym Domku Myśliwskim. Niby miejsce dobrze znane ale… okazało się, że nie ma gdzie zaparkować – poprzedni organizatorzy zadbali o wykoszenie trawy, czy choćby uzdatnienie poboczy – tu wszystko nie dość, że zarośnięte, dodatkowo było zawalone świeżo ściętymi gałęziami. Zresztą za samym domkiem po horyzont rozpościerało się „ściernisko” po świeżo skoszonym lesie… 

Rżysko po skoszonym lesie

Na start dotarłem w miarę wcześnie i większej kolejki do startu nie było. W las ruszały niedobitki tras turystycznych, w sekretariacie widać było słodkości, obok płonęło ognisko. Tak typowa turystyczna sielanka. 

Jak na BnO mapa była „nietypowo” – z dwoma lidarami, z tego jeden do dopasowania. Ten fakt sprawiał niemałe problemy typowym biegaczom BnO, bo jak to biegać na mapie nietypowej, a najwięcej radości dostarczało tłumaczenie przez Andrzeja o co chodzi z tym dopasowaniem:


Pobrałem mapę odpipałem start i ruszyłem.

Start

Szczerze mówiąc ruszyłem trochę bezmyślnie: przez najbliższy PK 34 (chwilę go szukałem) , PK 38, PK 42 do wysoko punktowanego PK 50 – tego na pierwszym lidarze. Bezmyślnie, bo z przyzwyczajenia liczyłem wagę PK po pierwszej cyfrze, a nie umiejscowienia ich w konkretnym okręgu. PK 34 było więc nie za 3, a za 1 punkt, PK 38 za 2 punkty, PK 43 za trzy i dopiero PK 50 miał właściwą wagę. Tyle że do końca biegu nie załapałem tych prawidłowości i sugerowałem się pierwsza cyfrą numeru PK. Więc z PK 50 poleciałem na północ. Trochę czasu zeszło mi na PK 49 – szukałem go o górkę za wcześnie. Dalej okrążałem start przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, zgodnie z regułami polując na te wartościowe PK. W tym kawałku PK 55, 48 i 53 miały wagę zgodną ze swoim numerem. Niestety, po tym zestawie poleciałem na PK 42 za 3 punkty, PK 37 w nieprzebieżnym młodniku za 2 punkty i PK 33 za jeden punkt na granicy rżyska po wyciętym lesie. Nie spojrzawszy dokładnie na mapę, tego ostatniego szukałem w złym miejscu – kolejne minuty w plecy;-( 

Zostało niewiele czasu, więc poleciałem na kolejne, wartościowe w/g moich kalkulacji punkty: PK 36 (za 2 punkty) i PK 41 (za 3 punkty). Za tym ostatnim zacząłem wracać w złym kierunku i się pogubiłem. Znów minuty w plecy;-( 

Na koniec PK na lidarze do dopasowania – tuż obok mety. W efekcie spóźnienie jednominutowe. 

Teraz gdy patrzę na mapę pobiegłbym zupełnie inaczej: nie brałbym jedynek i skupił się na piątkach, czwórkach i trójkach. Wymiarowanie na mapie pokazuje, że taki wariant przy tym samym przebiegniętym dystansie w czasie godziny (ponad 7 km) dałby mi uzysk 60 punktów, a nie 50 jakie uzyskałem. Ot mądry człowiek po szkodzie;-) 

Tak było

A tak mogło być...

 

Po biegu od razu zabrałem się do domu – nie czekałem na konsumpcję jubileuszowego tortu – szkoda byłoby jeść takie działo sztuki:-)

Nie szkoda jeść coś takiego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz