czwartek, 30 stycznia 2025

ZZK, czyli jak wmówić mi domek w lesie.

W weekend mieliśmy gości, więc odpadło nam sobotnie bieganie i zapowiadało się, że przynajmniej w moim przypadku, odpadnie też niedzielne. A tymczasem nasi goście kiedy tylko natknęli się na trofea z zawodów porozstawiane i porozwieszane w domu, od razu zainteresowali się co to takiego i wyrazili chęć spróbowania swoich sił w sztuce nawigacji, szczególnie, że i tak planowaliśmy spacer po lesie. Oczywiście zdeklarowałam się nie biegać, tylko przespacerować się z nimi, pokazując na trasie co i jak. Zanim zdążyli się rozmyślić, Tomek zapisał nas wszystkich i nie było odwrotu. A przynajmniej tak to przedstawiliśmy:-)
Wcale nie wybraliśmy najprostszej trasy, tylko taką jak ja zwykle biegam. Jak przygoda, to przygoda.
 
Co my tu mamy?
 
Przed startem krótki kurs nawigacji, nauka obsługi kompasu i milion dobrych rad, którymi Tomek sypał jak z rękawa. A potem ruszyliśmy.
 
Start odbity - ruszamy.

Na dobry początek trafiła się bardzo łatwa jedynka, bo niemal na miejsce dochodziło się ścieżką, a potem przy płocie kawałeczek w las, czyli tam, gdzie szli wszyscy:-) W tej sytuacji trudno mi było popisać się jakimiś genialnymi radami i podpowiedziami. Trudno. Ale już na punkcie trzeba było podjąć decyzję jak idziemy do dwójki. Opcje były dwie - wrócić do ścieżki, na skrzyżowaniu w prawo i na końcówce w las albo marsz na azymut. W pierwszym odruchu Piotrek chciał ścieżką, czyli trochę naokoło, ale Iwonce coś spodobały się krzaczory, więc ruszyliśmy na azymut, przy okazji utrwalając nauki sprzed startu. Trafili bezbłędnie.
Trójka metodą ścieżkową, więc bez wyzwań, za to czwórka z lekką zmyłką. Póki szliśmy drogą, było ok, ale koło kwadracika przy drodze powinniśmy wejść w las. Nie pamiętam które z nich - Piotr, czy Iwona - było tak przekonujące w twierdzeniu, że kwadracik to będzie domek, że... zaczęłam wypatrywać domku. Było to oczywiście bzdurą, bo budynki przecież oznacza się inaczej, ale co to potrafi siła perswazji. Słonia na drodze by mi wmówili, a co dopiero domek. Kiedy doszliśmy do skrzyżowania kawałek za "domkiem" przynajmniej mieliśmy się skąd namierzyć i była to też okazja do potrenowania ustawiania azymutu.
 
 "Domek" w lesie.

Do piątki już tylko na azymut i choć wcale nie prowadziłam poszliśmy po kresce. Z tymi azymutami to było tak, że Piotrek kombinował, ustawiał, dopytywał, a Iwona po cichutku, błyskawicznie pokręciła czym trzeba i zawsze miała pierwsza idealny azymut. Ja Wam mówię, to może być świetlana przyszłość polskiej orientalistyki. 
Szóstkę znaleźliśmy bez problemu, a z siódemką był lekki problem, bo ścieżka, którą chciałam iść od drogi, była schowana za sągami drewna. Piotr, który wolał iść dalej na azymut, słusznie został przy tym sągu, podczas gdy my z Iwonką szukałyśmy ścieżki oddalając się od niej coraz bardziej. W końcu poddałyśmy się i weszliśmy w las tak trochę "na oko". Na szczęście znosiło nas na prawo i w końcu wyszliśmy na tę zagubioną ścieżkę. Przy punkcie spotkaliśmy Gosię, dzięki czemu mamy pamiątkową fotkę.
 
Przy PK 7.
 
Ósemka to wariant bardzo drogowy, a punkt było w lesie widać niemal z drogi, więc bez żadnych wyzwań. Za to dziewiątka tylko na azymut. Wyszliśmy niemal co do centymetra na punkt.
Dziesiątka znowu drogowa, przy czym ja pewnie wcześniej zeszłabym z drogi w las, ale głos decydujący mieli goście i tego się trzymaliśmy. Jedenastka drogowa z ułatwieniami w postaci płotów, podobnie do dwunastki, czyli płoty jako wskaźnik, tyle, że już bez dróg i ścieżek. Przy punkcie czekał na nas Tomek, który już ukończył swoja trasę i teraz nas dopingował.
 
Nasz ostatni punkt.
 
Meta była na górce, ale ponieważ Tomek filmował, więc sprężyliśmy się i zaczęliśmy biec - nawet pod górę. No dobra, tylko ja z Piotrkiem, ale zawsze. Iwonka już na końcówce wykonała piękne slow motion. I co? I zupełnie niepotrzebnie - tak Tomek nagrywał, że filmiku nie ma:-( A miało być tak widowiskowo... Dobrze, że chociaż fotki przy mecie zrobiliśmy.
 
Cała ekipa na mecie.
 
Moim gościom bardzo się ta nasza orientacja spodobała, więc jak czyta jakiś orientalista z Poznania, to uprzejmie uprasza się o zorganizowanie zawodów. I zaproszenie Iwonki z Piotrem. Bo wiecie - dobrze im idzie.
 
Nasz przebieg
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz