poniedziałek, 21 października 2019

Finałowy Szybki Mózg

Całe szczęście, że ostatni bieg w Szybkim Mózgu jest już tylko o pietruszkę, więc nie musiałam się stresować, że osłabiona po grypie mogę raczej maszerować niż biegać. Postawiłam na rekreację, bo miejsce na podium w swojej kategorii miałam już zapewnione.
Tradycyjnie najtrudniej było znaleźć na mapie znaczek startu, bo meta jakoś sama właziła w oczy. Ale cofać się od mety do startu???  Udało się metodą ciut bliższych przybliżeń i ruszyłam. Start był masowy i oczywiście mnie poniosło - zamiast ruszyć statecznym krokiem, pobiegłam z tłumem.
Na trasie mieliśmy dwa motylki, co dla mnie zawsze jest trudne. No bo jak od punktu biegnie pięć linii, każda w innym kierunku, to wiadomo, że dopiero ostatnia sprawdzona prowadzi do kolejnego punktu. I tak człowiek stoi, gapi się w mapę, wodzi oczami po liniach, a czas leci. Ale tym razem mógł sobie lecieć, nie spieszyło mi się.
Wszystko szło dobrze do PK 15. Z piętnastki ruszyłam na szesnastkę, która ani nie była daleko, ani dobieg nie był skomplikowany, tyle tylko, że po drodze zapomniałam z jakiego punktu na jaki biegnę. Normalnie błyskawiczna amnezja. Wiedziałam, że jakiś -nasty punkt, ale który?? Jak się biegnie z kartą do perforowania, to człowiek sobie sprawdzi, gdzie już był, a z czipem to d..a blada. Dla takich sklerotyków jak ja to powinny być na czipach wyświetlacze informujące, który punkt był podbity ostatnio. Tak się zdenerwowałam tym, że nie wiem gdzie biec, że oczywiście od razu straciłam orientację gdzie jestem i stanęłam bezradnie między blokami. Nie pozostało nic innego jak wyleźć na brzeg większej ulicy, obejrzeć teren i dopasować go do mapy. Tak też zrobiłam, a jak już wiedziałam gdzie jestem, to przypomniało mi się gdzie i po co mam lecieć:-) Na szczęście byłam bardzo blisko szesnastki, którą miałam podbić, więc mogłam odetchnąć z ulgą. Reszta trasy była już bezproblemowa, ale na szesnastce straciłam prawie sześć minut!
Po biegu zostaliśmy na dekorację, no bo podium, dyplom, zaszczyty. Zawsze mnie bawi to moje podium, kiedy konkurujemy o miejsce w kilka osób i na ogół wygrywa ta, która ma lepszą frekwencję:-) Warto było przyjechać na większość rund, bo w nagrodę dostałam buffa przecudnej urody, więc jako buffowa fetyszystka byłam bardzo ukontentowana. Normalnie taką frajdę mi nim sprawili, że cieszyłam się jak głupi do sera:-) No, to jak by ktoś wiedział o zawodach gdzie dają buffy, to ślijcie informacje  - zapiszę się!

 Podium w kategorii K-50

2 komentarze:

  1. Całkiem ładne czerwono-białe i z warstwicami dawali ostatnio na Muflon Trail :) (ale wcześniej przez dwa dni trzeba było po górach poganiać)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i gdybym wiedziała wcześniej, że będą dawać, to i trzy dni bym mogła zasuwać (bo w dwa mogłabym się nie wyrobić:-))

      Usuń