piątek, 18 października 2019

Rodzinne - finisz!

Przygotowania do Rodzinnych MnO przebiegały z dreszczykiem emocji. To, że mamy nieustający remont i brak czasu na wszystko już nie robi na nas wrażenia. Mapy zawsze jakoś uda się nawet w ostatniej chwili wygenerować. W końcu lata doświadczeń:-) Tymczasem kilka dni przed imprezą powaliła mnie grypa i Tomek został sam z remontem, bieżącym funkcjonowaniem domu, no i mapami. Jedyne co zdążyłam zrobić to rekonesans i wybór punktów. Najbardziej bałam się, że zarażę Tomka, obydwoje polegniemy i imprezę szlag trafi. W czwartek dowlokłam się do komputera i stworzyłam zalążek trasy TF A. W piątek nadal z nią walczyłam, Tomek zaś powoli brał się za TF B. W międzyczasie telefonicznie postawiłam w stan alarmu kogo się tylko dało, żeby tylko nie musieć odwoływać imprezy. W sobotę mapy były gotowe, wydrukowane, a ja zaliczyłam wyjazd do sklepu po zakupy. Da się? Da się!
W niedzielny poranek czułam się już przyzwoicie, ale z obawy przed zarażeniem połowy miasta trzymałam się od wszystkich z daleka i tylko fotki cykałam z oddali. Na szczęście do pomocy przyjechał Darek (na niego to zawsze można liczyć), a i wśród uczestników znaleźli się chętni do pomocy.

 Pomagierzy w akcji.

Wszystko poszło tak sprawnie, że pierwsze osoby na trasę wyruszyły jeszcze przed planowanym czasem rozpoczęcia zawodów. Uczestnicy z mojej trasy brali mapy w garść i oddalali się w teren. A ci, którzy szli na TZ, to znaczy TF B, najpierw oddawali się kreatywnej sztuce rękodzieła, czyli wycinankom:-)

 TF B, więc mapę trzeba pociąć:-)

Tak prawdę mówiąc to ja się im nie dziwię, bo zawsze to łatwiej iść z pełną mapą, a nie co punkt kombinować gdzie dalej.
Po powrocie obowiązkowe uzupełnianie książeczek. Okazało się, że sporo osób ma już spełnione wymogi do odznak, więc Darek siedział i weryfikował, weryfikował, weryfikował. Chyba pobiliśmy rekord przyznanych odznak!

 Będą punkty do odznaki!

Podczas gdy Darek zajmował się książeczkami, my z Tomkiem sprawdzaliśmy karty startowe i usiłowaliśmy ogarnąć końcowe wyniki. Teoretycznie wszystko było proste, tylko co chwilę wychodziło nam inaczej. Na dokładkę długo czekaliśmy na zespół, który wystartował jako ostatni, a że mieli szanse na podium, to musieliśmy czekać z wynikami do ich powrotu. Co wypisałam jakiś dyplom, to Tomek wyskakiwał z informacją, że znowu przeliczył i trzeba zmienić miejsce, bo mają inne. Wrrr... W końcu jednak udało się wszystko zliczyć jak trzeba i mogliśmy przystąpić do najprzyjemniejszej części imprezy, czyli ogłoszenia wyników i rozdania nagród.

Oficjalne podsumowanie.

W przyszłym roku Zielonka świętuje jubileusz 60-lecia nadania praw miejskich, więc o wyjątkowej edycji Rodzinnych MnO chyba musimy już zacząć myśleć. Jakieś pomysły, oczekiwania, propozycje? Musi być przecież wyjątkowo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz