Tydzień odpoczynku po Nocnych Manewrach i w sobotę znowu na zawody. Tym razem za dnia i zdecydowanie krócej. UNTS-a ciągnie coś do lasu i zamiast Szybkiego Mózgu zaserwowali nam Leśny Mózg.
Pojechaliśmy we trójkę z Agatą -Tomek na trasę dla profesjonalistów, ja dla zuchwałych, a Agacie została tylko rodzinna, bo nie było już żadnej innej do wyboru.
Przed startem.
Moja trasa miała mieć 5 kilometrów, a na mapie wydawała się jakaś taka krótka. Może dlatego, że zajmowała tylko połowę terenu zawodów.
Na pierwszy punkt ruszyłam za jakąś sporą grupą, tak trochę równolegle do zaplanowanej przeze mnie trasy, ale za to ścieżką, a nie po krzakach. Przynajmniej połowa grupy biegła na mój punkt, więc tylko kontrolowałam, czy lecę za właściwymi ludźmi. Zresztą punkt i tak był łatwy - kawałek za rogiem ogrodzenia. Dwójka była bliziutko jedynki, przede mną szła kilkuosobowa grupa i tak głupio sobie pomyślałam, że co tam będę patrzyć na mapę - pójdę za nimi. Fakt, punkt znaleźli, ale samodzielnie wyszłoby mi dużo szybciej. Postanowiłam więc trochę się sprężyć i nie patrzeć na innych, tylko lecieć po swojemu. No, to w efekcie przebiegłam trójkę, dotarłam do drogi, na szczęście w dość charakterystyczne miejsce i musiałam namierzyć się od nowa. Poszło.
Po trójce ogarnęłam się jeszcze bardziej i aż do ósemki szło dobrze, chwilami wręcz po kresce. Przy ósemce do właściwego dołka zabrakły mi dosłownie pojedyncze metry, kiedy zboczyłam z azymutu i poszłam w bok. Kawałek dalej odbiłam się od rowu i w końcu znalazłam co trzeba.
Kolejnego wzmożenia koncentracji wystarczyło mi do dwunastki i przy trzynastce znowu miałam problemy. Tak prawdę mówiąc to z lenistwa. Nie chciało mi się porządnie namierzyć od rogu ogrodzenia i stwierdziłam, że jakoś przecież znajdę. Normalnie to pewnie "jakoś bym znalazła", ale po Hale i Nocnych Manewrach rozregulowało mi się poczucie odległości i nie byłam w stanie na oko oszacować jak daleko weszłam w las. W efekcie i tak musiałam namierzyć się z rogu ogrodzenie, tylko tego dalszego. Lenistwo jednak nie popłaca.
Na metę wbiegłam dynamicznie, ścigając się z zawodnikiem z pieskiem. Dynamikę pięknie ujął Andrzej na zdjęciu:
Fot.: A. Krochmal
Tak ogólnie to zamiast zawodów i rywalizacji wyszedł mi z tego sympatyczny spacerek po lesie i w sumie czego więcej chcieć? Grunt, że było fajnie.
Ale Szybkiego Mózgu mi jednak trochę brakuje.
Mój ślad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz