poniedziałek, 17 stycznia 2022

ZZK Jabłonna - łatwo, ale powoli

W weekend pobiegane, a tu jeszcze nie pochwaliłam się trasą sprzed tygodnia. Po nieudanym (acz przyjemnym) FalInO, w niedzielę pojechaliśmy na ZZK do Jabłonnej. Moja trasa - B - miała mieć prawie 5 kilometrów, czyli taka już konkretna. Na ZZKu przynajmniej miałam pewność, że organizatorzy nie zaskoczą mnie scorelaufem, ale na wszelki wypadek sprawdziłam to od razu:-) Było OK.

Clear - obowiązkowo.

I można startować.

Pierwszy punkt był tak blisko, że aż się musiałam upewnić czy mi się nie przewidziało, ale Tomek obejrzał mapę i potwierdził. Lubię jak początek jest łatwy. Do dwójki większość odległości biegło się ścieżką, dopiero końcówka przez las. Przy dwójce dogonił mnie Tomek, bo ten punkt mieliśmy wspólny.

PK 2

Cóż, spotkanie z Tomkiem było w zasadzie jedyną atrakcją na trasie, bo ani się nie zgubiłam, ani się z nikim nie ścigałam, leciałam sobie powoli (bo wydma) z punktu na punkt, albo ścieżkami, albo po kresce i tylko trochę się dziwiłam, że jest tak zadziwiająco łatwo. Zdziwiłam się też oglądając wyniki, bo kurna, tak mi dobrze szło, a wynik taki marny - czwarty od końca. I pomyśleć, że na mecie byłam taka dumna z siebie. Tak więc nawigacja idzie jak z płatka, bieganie idzie jak po grudzie. Ale co tam... Jak będę 20 lat młodsza, to ja wszystkim dopiero dokopię.... Zobaczycie - będę pierwsza!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz