Skoro na zewnątrz huragan, powalone drzewa tarasują dojazd do domu (w którym co chwila brak prądu), nie zostaje nic innego jak udać się bezpośrednio z FallInO do Legionowa na kolejny trening z serii ZZK. Niestety, Renata wymiękła i „wyrzuciłem ją” z pojazdu pod domem.
W drodze do Legionowa – brak świateł na skrzyżowaniach, wiele powalonych drzew w lesie, przez który biegła droga, a na asfalcie mniejsze lub większe gałęzie. Ot, takie obrazki jak z filmu katastroficznego. W Falenicy było całkiem, całkiem ale tam jest ładny „wypielęgnowany” las, niezbyt wysokie drzewa i nie miało co się przewracać.. W Legionowie zaś… nie wiadomo co. W każdym razie jechałem „z duszą na ramieniu”.
Po drodze próbowałem kupić jakiś napój, by uzupełnić zapas płynów, ale gdzie nie zajechałem to „nieczynne, bo brak prądu”. Fajnie…
Wreszcie nawigacja skierowała mnie na drogę gruntową. Wokół falujący las, sporo powalonych drzew, w oddali jakieś postacie z mapą przebiegające przez drogą, a wszędzie pełno zielonych, świeżo zwianych z drzew gałęzi. Po drodze trzeba było jechać zygzakiem.
Widok na start |
Wreszcie widać samochody. Na szczęście znalazłem miejsce przy jakiś mniejszych drzewach, które nie powinny dosięgnąć auta, gdyby runęły.
Biorę kompas i idę po mapę. Spotykam Hanię, która ostrzega, że w lesie rzuciło się na nią jakieś drzewo i nawet zahaczyło ją gdzieś pod okiem. Na starcie zaś rozważania co robić, gdy jakieś drzewo będzie chciało przewrócić się na jedno z zaparkowanych aut. Jak twierdzą organizatorzy z obserwacji – drzewo na tyle wolno się przewraca, że można przepchnąć auto, byle było na luzie…. Słowem - horror!
Selfie z organizatorką Natalią, która dzielnie pilnowała naszych aut;-) |
Nie ma co gdybać – mapę do ręki, kompas w dłoń i w las. W Falenicy wyszło prawie 10 km, tu zapowiada się podobnie – nominalnie 7,1 km. Szukam PK 1. Powinien być jakiś dołek koło paśnika. Wszędzie powalone drzewa, więc raczej marsz niż bieg. Tyle, że paśnika nie ma. Zwiało go? Po dłuższej chwili krążenia trafiam na dołek z lampionem leżącym na dnie pod jakąś gałęzią. Dobry początek;-(
Do następnych PK już trafiam bezbłędnie, choć tempo raczej marne – teren ciągle mało przebieżny. I znowu po drodze brakuje 2 paśników. Jakaś plaga kradzieży tych budowli, czy co?
Kolejne PK – ciągle mało biegania i przedzieranie się przez ciężkie podłoże, ale znajdowane bez problemu. Idzie dobrze aż do PK 10. Nie mogę znaleźć lampionu. Niby rowy podobnie jak na mapie, ale nie do końca. Zastanawiam się, czy dobrze trafiłem. Dopiero po dłuższej chwili poszukiwań znajduję lampion. Mam wrażenie, że jest nie tam gdzie trzeba. Analiza śladu GPS post factum, pokazuje, że lampion był we właściwym miejscu tylko mapa ma zupełnie inny układ rowów i dołków niż to, co znajduje się w terenie.
Czas na PK 11. Jest to kawałek terenu, w którym zawsze się gubię. Tym razem także. Najpierw wystraszyło mnie drzewo pękające gdzieś „nad głową”, potem omijałem wiatrołomy, w efekcie zniosło mnie z azymutu w prawo. Szukałem lampionu nie w tym miejscu co trzeba – miejscu gdzie praktycznie nie ma poziomnic na mapie, a w terenie są wyraźne góry i doliny. Po raz kolejny dałem się na to nabrać;-(
Przy PK 11 miga mi jakiś biegacz – dzisiaj strasznie pusto w lesie.
Okolice PK41 tak wyglądał las wszędzie gałęzie i wiatrołomy
Kolejne spotkanie z człowiekiem przy PK 19. Wyraźnie trasa rodzinna. Spacerowicze, a nie biegacze. Jeszcze ostatni PK 20 i meta. Godzina i 20 minut na trasie, 9 km w nogach. Większość chodzenia. Zostały już na starcie tylko nieliczne auta - nie widać żadnego zgniecionego przez przewracające się drzewo – znaczy wszystkim się udało. No, jeszcze organizatorka musi zabrać lampiony, więc wszystko może się zdarzyć;-)
Zrzut ekranu zachowany dla potomności;-) |
Z powodu huraganu frekwencja nie była zbyt wysoka, ale jest mały plus – uplasowałem się na 3-ciej (historycznej) pozycji na trasie C, choć nogi nie niosły jak trzeba po falenickim bieganiu, a i po przewróconych gałęziach biegam bardzo wolno i ostrożnie po przykrym przypadku skręcenia kostki rok temu. Kto nie był niech żałuje;-)
Na mapie, poza PK 11 nie wyglądało to nawet tak źle;-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz