Przed samym biegiem jeszcze wzięliśmy udział w krótkiej trasie popularyzacyjnej, tak zamiast rozgrzewki.
Mapa dla zuchwałych i profesjonalistów była tym razem dwustronna i w połowie trasy trzeba było przerzucić się na drugą stronę. Przerabialiśmy to już na jakimś spacerze z mapą, więc nie obawiałam się tych kombinacji. Ponieważ Tomek startował przede mną, to od razu popatrzyłam sobie, w którą stronę trzeba biec do punktu pierwszego i tym samym zyskałam chwilkę czasu na zlokalizowanie na mapie trójkącika ze startem. Najbardziej bałam się tych wszystkich zakamarków i schodków, co to można tam wejść tylko od jednej strony, a decyzje trzeba podejmować szybko i nie ma czasu na studiowanie mapy.
Do ósmego punktu szło dobrze. Mogłoby ciut lepiej, ale hamowały mnie te wszystkie schodki, bo raz - trzeba było się dobrze w nie wstrzelić, dwa - jak się zbiegło na dół, to nie ma zmiłuj - trzeba było wyleźć na górę. Punkt dziewiąty był po drugiej stronie ulicy, na Skwerze Matysiaków i nawet na mapie zaznaczono przejście przez ulicę, ale ja oczywiście chciałam po swojemu, bo co mi ktoś będzie narzucał, jak mam biec. Przejście było pod ulicą (i może dlatego nie zauważyłam go w terenie), ja oczywiście pobiegłam górą, wypatrując pasów dla pieszych. Niestety, drogowcy nie przewidzieli takiej opcji i gdyby w końcu nie spłynęło na mnie opamiętanie, to leciałabym tak ponad dwa kilometry, bo bliżej pasów nie ma. Na wysokości Nowego Zjazdu zawróciłam do tej dziury w ziemi, ale co się nabiegałam, to moje.
Drugą wpadkę (ale już mniejszego kalibru) zaliczyłam biegnąc na PK 12. Poleciałam kawałek Bednarską (o, jak było ciężko!) i zamiast skręcić w prawo i do skutku na Rynek, to ja oczywiście naokoło, do Bocznej i dopiero na Rynek. Zupełne zaćmienie, tym bardziej, że to jedno z niewielu miejsc w Warszawie, które dość dobrze znam.
Potem nawigacyjnie było już łatwo, za to kondycyjnie wymiękłam. Szczególnie przelot z PK 13 do PK 14 wykończył mnie zupełnie i musiałam zmienić krok z biegowego na spacerowy. W drodze na siedemnastkę jakiś przechodzień był tak zainteresowany naszymi zawodami, że przyłączył się do mnie, żebym w biegu mogła mu opowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
Do osiemnastki przebiegłam już pod ulicą, nie kłócąc się z mapą:-) Reszta punktów leżała prawie w linii prostej, trzeba było tylko uważać żeby z dobrej strony się do nich dobrać. No i było trochę ganiania po schodach. To znaczy ganianie to sobie na nich odpuszczałam i normalnie szłam, ale po równym to już się starałam robić dobre wrażenie.
Przy mecie czekał Tomek z wycelowanym w stojak obiektywem i uwieczniał mój finisz.
Meto - nadciągam!
Mam cię!
Łyk wody dla ochłody.
I na koniec kolejka do sczytania wyników.
39 yr old Social Worker Fonz Chewter, hailing from Gimli enjoys watching movies like "Spiders, Part 2: The Diamond Ship, The (Die Spinnen, 2. Teil - Das Brillantenschiff)" and Web surfing. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a Prelude. sprawdz
OdpowiedzUsuń