czwartek, 31 maja 2018

Tortecavolini

Ostatnia impreza OTTInO była jednocześnie imprezą urodzinową Darka. Nie mogło więc na mapie zabraknąć ciastka i filiżanki kawy - jak przyjęcie, to przyjęcie:-) Oczywiście wszystko było przesunięte, zmniejszone, przekształcone, ale tak groźnie było tylko w opisie, bo w rzeczywistości dawało się to nawet ogarnąć. Mnie ciągle myliły te dorysowane elementy, czyli na przykład fragment rysunku ciastka brałam za ścieżkę, bo tak to wyglądało. Nie powiem, takie dorysowywanki zawsze mnie wkurzają, bo zasłaniają istotną treść, a jak ktoś do tego jest ślepy, to ma mocno pod górkę.
Zaczęliśmy od PK A, który był na granicy lidaru i mapy BnO, w związku z czym nic nie widziałam i byłam skłonna brać pierwszy widoczny lampion, ale Tomek był czujny i mam nadzieję, że wzięliśmy co trzeba.

 Nasz pierwszy punkt - taki jakiś malutki ten lampionik.

PK B mieliśmy już namierzony, bo natknęliśmy się na niego idąc na start. Kilka kolejnych punktów było w miłej płaskiej okolicy, a potem zaczęła się "mordercza skarpa" znana nam już z innych imprez. W międzyczasie utworzył się nam piękny tramwaj, w porywach składający się z sześciu   osób i czasem do punktu trzeba było stać w kolejce.

Ale oblężenie!

Wspinaczka na skarpę chwilami sprawiała wrażenie udziału w rajdzie przygodowym, czy jakimś runmageddonie, bo po drodze trzeba było pokonywać różne przeszkody. Podobnie było z punktami na starym stadionie.

Jedna z przeszkód.

Duch rywalizacji bynajmniej nie unosił się nad uczestnikami, szliśmy kupą, czasem tylko zmieniając się na prowadzeniu wycieczki.

Praca zespołowa.

Natknęliśmy się też na lampion o kodzie 44 i stowarzyszona część grupy zaliczyła obowiązkowego selfika.

Nie widać, ale tam naprawdę jest 44.

Pod koniec wycieczki spotkaliśmy silną grupę Pięciu Paprochów, a potem z PK F to już szybciutko na metę, bo przecież mieliśmy cały tydzień niedoczasu.

Meta! Meta! Czaas!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz