Start był masowy, ale jakoś dzikiego tłumu nie było. Ja to jednak jestem ograniczona - zupełnie nie miałam świadomości, że trasa może przybierać różne warianty dopiero po dobiegnięciu do "motylka", bo gdybym wiedziała, to nie zawracałabym sobie głowy patrzeniem w mapę, tylko leciałabym za najlepszymi:-) Ale ponieważ nie wiedziałam, to pilnie studiowałam mapę przez cały czas. Najpierw oczywiście trzeba było znaleźć trójkącik startowy, a z tym zawsze największy problem. Litościwie ktoś w tłumie krzyknął, że start jest pośrodku mapy, więc w miarę szybko się ogarnęłam. Ponieważ pierwszy punkt był dopiero za trzecim rzędem bloków, to zanim doleciałam, cała czołówka już mi zniknęła z oczu i zostały takie niedobitki jak ja. I kiedy wszyscy oświetlacze drogi ze swoimi wielkimi czołówkami odbiegli, dotarła do mnie przerażająca prawda - Tomek miał rację mówiąc, że wzięłam najgorszą czołówkę. Może nie tyle czołówka była najgorsza, tylko baterie w niej - zupełnie na wykończeniu. Mapę jeszcze jako tako widziałam, ale przestrzeni przed sobą już nie. Całe szczęście, że cała trasa była w terenie cywilizowanym i co kawałek stały latarnie, bo w lesie to chyba musiałabym zrezygnować z biegu. Tym niemniej moje możliwości (i tak mizerne) zostały znacznie ograniczone i porządnie biec mogłam tylko po ulicach (latarnie), bo już po trawnikach to się trochę bałam tak na oślep. Trasa na szczęście nawigacyjnie była łatwiutka i prawie nie zatrzymywałam się przy kolejnych punktach, żeby oglądać mapę, tylko leciałam jednym cięgiem. A biegło mi się wyjątkowo dobrze, nic nie bolało i nic nie przymulało. Gdybym tylko widziała coś przed sobą, to pewnie nie byłabym jak zawsze w ogonie stawki, tylko bliżej środka. Ale trudno, najważniejsze, że fajnie się wybiegałam, a już na dobiegu do mety dałam z siebie wszystko i po zatrzymaniu się myślałam, że padnę trupem. Nie padłam, bo Tomek poganiał mnie żeby wejść do szkoły i sczytać czipy. I co się okazało? Byłam lepsza od niego, bo przynajmniej zaliczyłam wszystkie punkty, a on ma NKL-kę!
Dałam z siebie wszystko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz