poniedziałek, 6 stycznia 2020

W poszukiwaniu bombek

Street-O wymaga umiejętności szybkiego czytania i pisania na kolanie. Bo gdy zamiast lampionów do podbicia (przedziurkowania lub zapikania) w BnO stosuje się zagadki, na które trzeba odpowiedzieć, gdy człowiek zadyszany staje po biegu, a okulary mu całkowicie zaparowują? Oko ma trudności z przeczytaniem o co autorowi w pytaniu chodziło, mózg ze zrozumieniem, a okulary uniemożliwiają dojrzenie odpowiedzi. Gdy już odpowiedź się dojrzy, to skostniałe z zimna ręce (mamy styczeń) walczą z zamarzniętym długopisem, którym bazgrają na kolanie coś w malutkim polu karty startowej.

Takie właśnie było street-0 #19. Zaczęliśmy na rozgrzewkę od PK 1A. Udało się znaleźć donicę z napisem (jakiś taki nieoczywisty był ten napis i sam nie wiem co nabazgrałem w karcie startowej). PK 2J miał być tuż przy placu zamkowym, dokładnie nad wylotem trasy W-Z. Trasę W-Z znaleźliśmy, jej wylot spod placu zamkowego też, ale z mapy wychodziło nam, że powinniśmy szukać czegoś pomiędzy ulicą a krawędzią placu. Nic tam nie było. Tzn, była masa ludzi, nawet jakaś ruchoma ozdoba świąteczna, ale nijak się ona miała do pytania o wieniec, czy jakoś tak. Zgłupieliśmy. W międzyczasie usiłowała nas przebiec i zadeptać jakaś wielka grupa biegaczy. Odpuściliśmy i polecieliśmy na PK 1K i sprawdzić, czy nie powinno być tego punktu 2J u drugiego wylotu trasy W-Z. Nie było. Wróciliśmy na Plac Zamkowy, pod choinkę (która była PK 3C) i dalej nawigując wśród straganów i licznych przechodniów (kurczę – powinien być zakaz wychodzenia na ulicę gdy jest Street-O;-)
Dotarliśmy na rynek Starego Miasta i przepychając się przez tłum łyżwiarzy próbowaliśmy ustalić ile wynosi opłata za godzinę wypożyczenia kasku dla dziecka do 10 lat. Udało się odczytać, że 5 zł. Dalej zbiegliśmy w dół nad Wisłę do fontann. Tu mignął nam jakiś OK! Sportowiec biegnący z naprzeciwka. Są sanie, tylko gdzie jest ich numer? Czołgamy się pod siedzeniami (w międzyczasie turyści fotografują się w tych saniach, a my im co chwila wbiegamy w kadr) i próbujemy odczytać kartkę. Wreszcie znajdujemy coś, co pasuje do odpowiedzi. Czas na bombkę. Właściwie to na Bombę, bo miała tak ze 150 cm średnicy. Tyle że w tej bombce są dziury w kształcie gwiazdek. Masa tych dziur. Co zaczynamy liczyć, to coś się nie zgadza. Masakra! Wreszcie ustalamy ilość gwizdek i po schodach wbiegamy na skarpę licząc łuki. Rynek Nowego miasta i samochód w karuzeli z literką na kole. Potem kilka PK na ul. Freta ukrytych w witrynach. Dalej w kierunku ul. Miodowej i przelot do zagłębia PK o wadze 2 pp. Czas się kończy – wracamy. Spisuję jeszcze PK 1Y i gonię Renatę tempem 3:38 min/km. Z rozpędu przebiegamy PK 2F i zostaje nam ostatni PK 1B. Liczymy łańcuchy na choince dokładnie. Jeden w rękach nam się „rozdwaja” i przybywa jeden element. Uciekamy, by nas nie posądzono o dewastację. Uff meta. Zjadamy po cukierku i uciekamy do ciepłego auta, aby zregenerować się do jutrzejszego FallInO

A tak biegaliśmy;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz