piątek, 31 stycznia 2020

Smok w sypialni Muranowa

Na Muranowie było już kilka imprez. Na jednej z nich, doszło prawie do demolacji samochodu organizatora, któremu wyładowała się bateria od pilota, a kluczykiem auto było nieotwieralne. Jako, że w bagażniku były mapy i wszelakie inne dobra, tłum uczestników próbował samochód podnieść, potrząsnąć, przewrócić, a potem zaczął wyskubywać uszczelkę od szyby, by dostać się do środka. W ostatniej chwili zdążył wrócić właściciel auta z zapasowym kluczykiem, ale uszczelka i tak już była mocno nadwyrężona.
Chyba w tym samym miejscu co opisywane powyżej zdarzenia zalągł się start drugiego pierwszego etapu Oswoju Smoka 2020. Tyle, że tym razem jak to w zimę – start był po ciemku i w deszczu. Samochodu do włamywania się nie było. Było za to do zdobycia 60 PP z 4 wycinków.

Zapisy na starcie - jeszcze jesteśmy susi
Trzy z tych wycinków były łatwe do rozszyfrowania – nazwy ulic nawet niezorientowanym uczestnikom pozwoliły łatwo je połączyć. Niestety, ostatni z wycinków nie przypominał niczego. Sami wiecie jak to jest w deszczu i w świetle latarki wykonywać arcyciężkie zadania logiczne, takie jak rozwiazywanie łamigłówek z wycinkami. Po prostu się nie daje. Po dłuższej chwili bezskutecznego myślenia złożyliśmy parasol (bo na wietrze i tak przeszkadzał) i poszliśmy zebrać choć to, co było oczywiste. Oczywisty był niewielki wycinek z ulicą Dzielną i parkiem w stronę ul. Jana Pawła II. Lekkim zygzakiem, pomijając jeden punkt koło startu (bo tak się rozpędziliśmy, że przeszliśmy ten lampion) doszliśmy na drugą stronę kościoła, gdzie powinna być ulica Nowolipie z kolejnego małego wycinka. Owszem była ulica ale… Nowolipki. Może nieduża różnica literowa, ale zawsze. Przez plątaniny Muranowa przebiliśmy się wreszcie na ulicę właściwą, ale coś nam się nie zgadzało. Konkurencja brała lampion z miejsca, gdzie nic nie miało być! Ale gorzej, bo jakoś mapa przestałą się zgadzać i jakoś nie było dojścia do PK 41! Po chwili zastanowienia, obróciliśmy mapę o 180 stopni i wszystko zaczęło się zgadzać. To co brała konkurencja, to był PK 21! Teraz wszystko jasne, ale musimy się wrócić do PK 11, koło którego przed chwilą przechodziliśmy;-(

PK 31 był na zielonej kropce....

Przedostaliśmy się na drugą stronę Al. JPII. Karta startowa była coraz bardziej mokra, podobnie jak i my. Przy PK 41 nagle dostrzegłem jakieś podobieństwo terenu do wycinka, którego nie mogliśmy wcześniej dopasować. PK 41 okazał się punktem podwójnym! (przy okazji punktem całkiem dobrze rozmoczonym z kredką odczepioną od lampionu, tak że w pierwszej wersji zacząłem wpisywać BK). Obeszliśmy wokoło Muranów i Pałac Mostowskich, aż porządnie przemoczeni wróciliśmy w okolice startu.

PK12 - ostatni na trzecim wycinku
 Zostało nam jeszcze kilka brakujących lampionów z ostatniego wycinka ze startem. Lampionów był spory nadmiar, więc nawet nie musieliśmy się dużo nachodzić. Niestety, wcześniejsze błądzenia spowodowały, że lekko przekroczyliśmy podstawowy limit czasu.

Wyczekiwana meta
 Ale jak nie patrzeć: dłużej na trasie, więcej kroków i więcej spalonych kalorii;-) Przez większość trasy podziwialiśmy Anię, która cały czas siedziała na starcie w deszczu – my przeszliśmy, poszliśmy do domu, a ona została czekając na bardziej marudnych uczestników… (nie mówiąc o przemoczonych smutnych lampionach wiszących gdzieś na Muranowie).

Nasz smok wyszedł dosyć kanciasty, a Wasz?

3 komentarze: