wtorek, 25 lutego 2020

Kusaki (1)

Tłusty Czwartek tradycyjnie zakończyliśmy Kusakami. I tradycyjnie odbyły się one po naszej stronie Wisły, czyli mieliśmy blisko. I jeszcze po znanym terenie. Na mapie spodziewaliśmy się pączków - na przykład osobno pączek i osobno lukier (zlustrowany oczywiście), albo pączek i rozsypany cukier puder, który trzeba dopasować. A tymczasem na mapie były... fajki. Niby w tytule coś tam napomknięto o pączusiach, ale jednak poczułam się rozczarowana.
Mapa najpierw mnie przeraziła ilością elementów, ale szybko odkryłam, że schemat składa się z identycznego terenu w prawej i lewej jego części i tylko wycinki pochodzą z map różnego typu. Zupełnie nie mogłam pojąć dlaczego Tomek tak mamrocze o jakiejś trudności zamiast iść, może miał na myśli te dodatki nie będące fajkami?
Zebraliśmy G, A i przy B=O spotkaliśmy Leśne Dziady. Już mieliśmy odchodzić od punktu, ale zauważyłam, że to punkt poczwórny - jeszcze  H i M  z kolejnych wycinków łapało się na ten sam lampion. Leśni wciąż kombinowali w jaki sposób składa się schemat, ale od razu kupili moją interpretację. Tomek twardo nie przyjmował do wiadomości. Ruszyliśmy na F i Q,  tyle tylko, że Tomek w przeciwnym kierunku.
- Matko jedyna! Chłop mi się zepsuł! - pomyślałam. I co teraz?
Szłam za nim, usiłując przekonać go do zmiany kierunku. Uffff... Udało się, ale w międzyczasie obeszliśmy całe skrzyżowanie dookoła zanim osiągnęliśmy konsensus.

 PK F

W końcu coś mu się odblokowało, załapał sposób składania, ale ja już do końca trasy nie potrafiłam zaufać i jak rzadko kiedy cały czas pilnowałam  gdzie mamy iść. O ile Tomek miał problem z zaakceptowaniem składanki schematu, to przynajmniej wiedział gdzie w terenie znajdują się punkty z dodatkowych wycinków i mogliśmy je wplatać na bieżąco w trasę. Przy Parku Znicza, przy tablicy z PK T i K spotkaliśmy sporą grupę konkurencji i następny kawałek trasy pokonaliśmy razem.

PK T i PK K

Przy PK U zorientowaliśmy się, że  PK S  znajduje się na skrzyżowaniu przy parku, gdzie dopiero co przechodziliśmy i niestety musieliśmy się wrócić. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie, bo i tak  nigdzie nie znaleźliśmy lampionu, mimo że w kilka osób  przeszukaliśmy każdy metr terenu. Nie pozostało nic innego jak wpisać do karty BPK. KP N/R znowu szukaliśmy w towarzystwie "naszych".

PK N/R (albo J - nie pamiętam)

Punkt D przeszliśmy, bo na moment spuściłam mapę z oczu, a Tomek jeszcze nie w 100% się zresetował. Na szczęście szybko się zorientowałam i wróciliśmy.
PK J mieliśmy złapać w locie i  wracać na drugą stronę Ostrobramskiej, ale okazało się, że lampion stoi tak jakby za daleko od bloku i znowu trzeba było podjąć decyzję co wpisujemy. Po konsultacjach społecznych postanowiliśmy postawić na BPK-a.
 PK Y wszedł gładko, a C/E przegapiliśmy, bo wydawało nam się, że będzie ciut dalej. Pobiegaliśmy więc wzdłuż budynku Radwara, aż wypatrzyliśmy pomnik i mogliśmy sprawdzić co postać trzyma w której ręce. Potem po raz drugi zawędrowaliśmy pod kapliczkę żeby wpisać PK X, bo za pierwszym podejściem go nie wypatrzyliśmy na mapie. Został nam jeszcze tylko jeden punkt do zebrania żeby mieć komplet i akurat mieliśmy taki blisko mety. Potem tylko oddać kartę startową i już można było wbić zęby w pączusia. Z Tomkiem najwyraźniej nadal coś było nie w porządku bo odmówił pączusia! Trzymajcie kciuki, żeby do następnych zawodów mu się polepszyło!

Metaa!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz