W niedzielę, za namową Pani Prezes i z jej udziałem takoż, wzięliśmy udział we francuskiej grze miejskiej i szukaliśmy Asterixa i Obelixa w Parku Skaryszewskim. Zgodnie z zaleceniami zestroiliśmy się tak cudacznie, że żadne dziecko nie chciało się z nami wybrać, bo uznały, że wyglądamy jak totalny obciach i wiocha.
Za zadanie mieliśmy odwiedzić kilka stoisk i znaleźć kilka jakby punktów kontrolnych, gdzie musieliśmy wykonywać różne dziwne zadania - a to ulepić pieska z plasteliny, a to narysować samochód, zrobić sobie selfika i wrzucić na FB, odpowiedzieć na różne dziwne pytania, ułożyć piosenkę i zaśpiewać. Najtrudniej było z kalamburami, bo za nic nie szło pokazać nazw własnych i mimo, że Darek wykonywał masę dziwnych ruchów, nie wiedzieliśmy o co chodzi.
W efekcie tych wszystkich działań znaleźliśmy się w finałowej trójce i (już na scenie) walczyliśmy w dogrywce. Niestety, znowu polegliśmy na kalamburach i ostatecznie zajęliśmy trzecie miejsce. Zostaliśmy obdarowani puszkami groszku, kukurydzy, fasolki i innych dziwnych przetworów, smarowidłami do ciała, torbami i różnymi innymi drobiazgami. Tym sposobem, oprócz fajnej zabawy, mamy też pewność, że przez jakiś czas nie umrzemy z głodu:-)
W przyszłym roku też się zasadzam na groszek:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz