Smok był za łatwy, OrtInO też jakieś takie nie wymagające specjalnego myślenia - co jest? Czyżby pora przerzucić się na TZ?
Przejechaliśmy się z Darkiem windami w górę i w dół, pozbierali po drodze, co tam było do zebrania, dla przyzwoitości (i stracenia kalorii) połaziliśmy trochę naokoło i w trymiga wróciliśmy na metę. W sumie to najtrudniej było trafić na tę metę, bo nas na wschód zaczęło ściągać, ale zaraz skorygowaliśmy kierunek i zwrot i udało się.
A naj najtrudniejsze okazało się zadanie drugie, bo jak wyznaczyć azymut z ruchomego i zlustrowanego kawałka na inny przy przekoszonej północy? No to już mówię jak: każda z osób w zespole oblicza azymut na oko (lub bierze z sufitu, czy chmur jeśli na zewnątrz), a następnie obliczamy średnią arytmetyczną. I tak - mi azymut wyszedł 60 stopni, Darkowi 80, średnia z tego to 70, a prawidłowa odpowiedź to 68. Czyli mieścimy się w granicy błędu i zadanie mamy zaliczone. Jako jedyny zespół.
Bo najważniejsza to odpowiednia metodologia proszę państwa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz