Dochodzę do
wniosku, że nocne zawody to chyba nie dla mnie. Szczególnie takie w tłumie gdy
człowiek boi się zadeptania i jak osioł biegnie za poprzednikiem. Ale po kolei.
Warszawa Nocą – etap 3 –Biblioteka Narodowa. Na tyle popularna impreza iż
zjawili się przedstawiciele radomskich skrótów i spora grupa Stowarzyszy.
Szatnia – jak za dobrych szkolnych czasów – ciasny korytarz zamiast szatni-
nawet nie ma gdzie powiesić kurtki, tłok słowem
powrót do młodości;-) Podglądałem nowinki techniczne – zaciekawiła mnie
czołówka z akumulatorem (samochodowym?) w plecaku. Fajny pomysł!
Start masowy
– niezapomniane wrażenie: dwa szeregi – pierwszy Profesjonalistów drugi nasz –
początkujących, mapy z nazwiskami „twarzą do dołu” w oddali zegar, odliczanie,
przysiad jak do biegu na 100m tyle ze z ręką nad mapa i jasność jak w dzień od dobrze ponad setki czołówek.
10.9.8…3,1,1,
start! Wszyscy zrywają się do biegu. Ja także. Zakładam ze Ci przede mną wiedzą
lepiej dokąd biegną. Próbuję jakoś mapę zorientować… szukam kółeczka startu
żwawo przebierając nogami. Ale coś mi nie pasuje. Zbyt szybko się ta grupa
porusza. Zwalniam i patrzę na mapę patrzę i dalej nie zgadza mi się teren.
Wreszcie olśnienie start to TRÓJKĄCIK!!!! W tym momencie wpadam w poślizg na
jakimś błocie. Poślizg i zapadam się niebezpiecznie głęboko. Odwracam wzrok od
mapy i świecę w około próbując wydostać się z niebezpiecznej okolicy. Uff udało
się, ale czas by zaliczyć pierwszy PK. Okazało się ze z rozpędu obiegłem
Bibliotekę Narodową od zachodu, trasa przebiega od wschodu. No nic biegnę pod
prąd – widzę oddalające się światełka ostatnich maruderów mojej trasy gdzieś tam za PK3 a ja ciągle nie mam
jedynki. Skracam drogę przez kolejne grzęzawisko znajduję wreszcie lampion.
Dwójka to formalność bo koło niej przebiegałem. Pędem do trójki tu wyprzedzam dzieci (tak na oko 5 letnie)
które przeszły w marsz – uff nie będę ostatni. Coś tam błyska w okolicach gdzie ma
być czwórka więc nie patrząc na mapę biegnę ciesząc się że znowu kogoś
wyprzedzam. Tu niestety do zabawy dołącza się grupa jakiś bardziej
zaawansowanych zawodników (sądząc po tempie biegu) i lekko skołowany gubię się. Miotam się, orientuję mapę i nic.
Wreszcie udaję się w stronę biblioteki i udaje mi się zlokalizować. Tak bywa
gdy człowiek nie spojrzy na skalę mapy
Dalej już „ z górki” – tzn. nie skracam sobie drogi przez wyschnięte
„oczko wodne”, tylko kulturalnie na około.
Miejsca charakterystyczne i łatwe do wypatrzenia, zresztą jakieś niedobitki
koło nich się kręcą. Nauczony błotnym doświadczeniem z błędnego startu
postanawiam do ostatniego PK 12 dobiec z bezpieczniejszej zachodniej strony.
Niestety w praktyce droga okazuje się błotnistą pułapką ( a na mapie narysowane
jako coś utwardzonego, betonowego/asfaltowego). Przeżyłem ale autora mapy należałoby w tym błocie
wytarzać! W tył zwrot i do mety.
Zamiast tą błotnistą drogą jakimiś
resztami sadu. Tu biegli także jacyś bardziej zaawansowani i a w około latały
przekleństwa na to błoto (bo byli tacy
myśleli, że da się pobiec drogą) i na ten zdziczały sad…
Dobra dobiegłem,
piknąłem. Na mecie widzę M.S który o czymś „dyskutuje” z obsługą – coś chyba za
szybko przybiegł, bo on był w Zuchwałych. Przybiłem piątkę i poszedłem do
sekretariatu odczytać chip. Malutka kolejka, podają czas - trzydzieści coś tam
(lekko rumienie się ze wstydu). Technika zawiodła drukarka padła. No cóż
technika…
Postanawiam
poczekać chwilę, może ktoś znajomy wróci. Kolejka do odczytu chipów rośnie, jak
za danych czasów w mięsnym. Słychać wszędzie dyskusje o błocie i nerwowe
tupanie, by co nieco odnóża z tego błota oczyścić. Wreszcie doczekuję się powrotu kogoś
znajomego – sama Dyrekcja ukończyła bieg, a reszty ani widu ani słychu. No cóż
czas wracać do domu – tam sobie sprawdzę wyniki i zobaczę jak źle wypadłem.
W domu Druga
Połowa wita mnie informacją, że nie ma
wyników on-line. Jak to nie ma? Chip odczytali i mam wszystkie PK, czas
trzydzieści coś tam. Siadam do komputera … i wyników nie ma!
Oj, nie
spisali się organizatory. Powinna być zniżka na następny start (bo jednak
wpisowe jest dość wysokie, więc i obsługa winna być na wysokim poziomie!
Ale sobie
sami poradzimy – mam nawet GPS Tracking z mojego błądzenia :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz