Po czterodniowym zesłaniu na konferencję nie zdążyłam nawet zajrzeć do domu, tylko na trasie przesiadłam się z auta służbowego do naszego i pojechaliśmy do Kolbuszowej przyjrzeć się bliżej źródłom Nilu.
Jeszcze we czwartek jadłam kolację w Hiltonie, a w piątek już bigos w środku lasu. Właściwą osobą na właściwym miejscu czułam się zdecydowanie w tej drugiej sytuacji.
Relacja z okołobigosowych wydarzeń już wkrótce, jak tylko złapię drugi oddech i dopieszczę zaniedbane potomstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz