Pierwsza próba zielonego ciasta wypadła pomyślnie. Przetestowałam na wielu żywych organizmach, jak na razie nie ma w prasie doniesień o masowym pomorze orientalistów.
Przepis znalazłam w sieci, a właściwie kilkanaście przepisów, oczywiście każdy trochę inny. Moja kompilacja wygląda tak:
1 opakowanie mrożonego rozdrobnionego szpinaku
1 1/3 szkl. cukru
1 1/3 szkl. oleju
5 jaj
3 szkl. mąki krupczatki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
Ubić pianę z białek, dodawać (wciąż miksując) cukier, jajka, olej, mąkę z proszkiem, a na koniec szpinak rozmrożony i odsączony na sitku.
Piec w 180 stopniach około godziny.
Po wystudzeniu ściąć wierzch i drobno pokruszyć do miski. Na pozostałą część wyłożyć dowolną masę, krem albo bitą śmietanę. Albo galaretkę - jednym słowem - co kto lubi. Można powtykać owoce. Na to wszystko wrzucić wygenerowane wcześniej okruszki, rozłożyć je równomiernie na kremie, a wierzch przyozdobić czym kto chce. Oryginalnie ozdabia się granatem, ale ja pacyfistka jestem, to dałam kolorowe draże. Borówka amerykańska i maliny będą super moim zdaniem.
UWAGA!
Na cieście lubią zalęgać się TYGRYSY !!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz