piątek, 12 czerwca 2015

Konsumpcja nagrody z trinem w tle.

Na ostatnim Hubal-InO T. (do spółki z D. W. i B. S.) wygrał voucher dla pięciu osób do Praskiego Pokoju Zagadek. Jako ludzkie panisko postanowił wziąć mnie ze sobą, a ostatnie wolne miejsce zarezerwowano dla A. N.  A. dobrze rozwiązuje krzyżówki, liczyliśmy więc, że i z zagadkami sobie poradzi i jakoś nas wydostanie z zamknięcia.
Ja od ponad tygodnia trenowałam w Internecie, ale nie udało mi się uciec z żadnego pokoju. Coś miałam przeczucie, że w tym pokoju poczuję się jak na tezetach, czyli nie wiem gdzie jestem, nie wiem co robić.
Na początek zrobiono nam szybki kurs otwierania kłódek, potem odebrano nasze rzeczy osobiste, wreszcie skuto, wrzucono do pokoju i zamknięto. D., potraktowany nieco lżej niż reszta, uwolnił nas z więzów i mogliśmy ruszyć do szukania sposobu wyjścia. Zaczęliśmy od przetrząśnięcia pokoju przy akompaniamencie okrzyków:
- Tylko nic nie przestawiajcie!
- Nie ruszaj! Bo to może ważne jak leży!
- Gdzie dajemy znalezione przedmioty?
T., który w życiu włamywał się już w parę miejsc (do zatrzaśniętego samochodu, do łazienki z uwięzionym dzieckiem, do domu moich rodziców) zaczął od otwierania kłódek bez ustawiania kodu. Mało nie popsuł tym zabawy, ale Wielki Brat Który Patrzy oprotestował takie praktyki i z wykorzystaniem otwartego schowka musieliśmy się wstrzymać do znalezienia kodu.
Chwilami zaczynaliśmy mieć coraz bardziej absurdalne pomysły, czyli byliśmy coraz bardziej kreatywni. Nie obyło się bez podpowiedzi, bo albo coś źle policzyliśmy, albo za mało dokładnie szukaliśmy, albo za krótko wykonywaliśmy jakąś czynność.W końcu, po otworzeniu tysiąca kłódek dotarliśmy do ostatniego schowka. To co znaleźliśmy tak wstrząsnęło nami, że omal nie przeoczyliśmy klucza do drzwi wyjściowych. Na szczęście moja wrodzona ciekawość kazała mi rozejrzeć się dokładniej i przyuważyłam go. W międzyczasie reszta grupy zupełnie niepotrzebnie rozłożyła znalezisko z szafy na czynniki pierwsze.
Uwolnienie się zajęło nam prawie 40 minut, ale pierwsza myśl po otwarciu drzwi była:
- To już? Tak szybko? Przecież dopiero się rozkręcamy!


Dla uczczenia świeżo odzyskanej wolności postanowiliśmy iść na lody, a dla utrudnienia lody musieliśmy kupić na trasie TRInO po Pradze. W zasadzie trinem zainteresowana była tylko A., bo ja i T. już je przeszliśmy, a B. i D. je zbudowali, ale uznaliśmy, że A. nie powinna sama chodzić po okolicy, w której porywają ludzi i zamykają w pokoju. W efekcie A. szła przodem, a my - niczym profesjonalna obstawa - za nią.

Taki zestaw - pokój zagadek i TRInO całkiem mi się podoba i jak tylko będzie okazja - wchodzę w to!

5 komentarzy: