W Szybkim Mózgu wybiegałam sobie kupon do napierają i któregoś dnia T. zawiózł mnie do sklepu celem realizacji. W swej nieświadomości sądziłam, że ho, ho, ho co to ja sobie nakupuję. Życie okazało się brutalne i za posiadaną kwotę mogłam sobie najwyżej czapkę albo ochraniacze nabyć. Postanowiłam więc dołożyć drugie tyle i kupić dobsomki, bo wszyscy fajnie w nich wyglądają - chcę i ja. No bo przecież nie chodziło mi o te ich różne funkcje, co to od wiatru, ognia, wody i wszelkiej zarazy.
Okazało się oczywiście, że sprawa nie jest taka prosta, bo w sklepie były wyłącznie wersje męskie. Kontrolnie zaczęłam od rozmiaru S. Wbiłam się w nie na wdechu, a nogawki zwinęły się w baleroniki. Poprosiłam o rozmiar większe. W pasie wciąż cisnęło, choć mniej, a nogawki dla odmiany zaczęły się wlec za mną. Kolejny rozmiar pewnie pozwoliłby mi swobodnie oddychać, ale wizja nogawek idących pół metra za mną zniechęciła mnie do mierzenia.
- Bo kobiety to zawsze maja gorzej! Wszyscy mówią, że mało nas biega, a w czym mamy biegać??? - zaczęłam marudzić.
Sympatyczny młody człowiek napierajowy podumał chwilę i stwierdził, że zasadniczo nie ma żadnych przeciwskazań do sprowadzenia wersji damskiej spodni. Umówiliśmy się na maila i cierpliwie czekałam. To znaczy cierpliwie całe dwa dni, potem zaczęłam się dopytywać, czy już są. Najpierw nie było, potem zapomniałam o całej akcji i dopiero w zeszłym tygodniu dowiedziałam się, że dotarły. Wczoraj pojechaliśmy do sklepu robić kolejne podejście.
Kiedy musiałam podać rozmiar trochę mnie zatchnęło, no bo której kobiecie swobodnie przejdzie przez usta, że potrzebuje czterdziestkę? Wydusiłam to z siebie i poszłam mierzyć. O błoga chwilo! Czterdziestka zwisała na mnie, a pasie mogłam się nadąć i jeszcze miejsce zostawało. Nogawki zwijały się w obwarzanki. Poprosiłam o trzydzieści osiem. W pasie luzik, nogawki krótsze, ale wciąż za długie. Trzydzieści sześć? Te okazały się w pasie w sam raz, nogawki do wytrzymania, choć mogłyby być krótsze. Wyraźnie mam za krótkie nogi, no bo przecież nie za dużo w pasie, nie?
Rozmiar trzydzieści sześć ostatni raz miałam na sobie ze trzydzieści lat temu i nie ma znaczenia, że to jakaś inna numeracja. Rozmiar to rozmiar.
Na moment zalęgła mi się typowo matkopolskowa myśl, że jak to - zamiast dzieciom, to sobie kupuję, ale zaraz przypomniałam sobie, że przecież należy mi się nagroda za zdany egzamin na Pinokia. Dla pewności, że wyrzuty sumienia nie będą mnie dręczyć, do kasy wysłałam T., że niby ja nie mam z płaceniem nic wspólnego.
Teraz mam tylko jeden, drobny dylemacik - szkoda mi wymarzonych gaci do lasu, do pracy się nie nadają, a w domu, to kto doceni mój profesjonalny wygląd?
W sam raz będą do Ogrodu Saskiego, Francja Elegancja :)
OdpowiedzUsuńWezmę je tam na spacer, niech zobaczą trochę świata.
Usuńnajlepsze spodnie ever. Do lasu, koscioła i randkę. Wszędzie.A jak się komponują ze speedcrosami :D
OdpowiedzUsuńZnaczy jeszcze speedcrosy muszę dokupić???? :-)
UsuńZ inovejtami tez się dobrze komponują :)
OdpowiedzUsuń