Ufff, naprawiło się. Myślenie się naprawiło. Tym razem nie gapiłam się bezradnie na mapę, tylko od razu wzięłam się za dopasowywanie kawałków, a tych autorowi narobiło się wyjątkowo dużo, bo aż szesnaście. Daj takiemu nożyczki, to się głupio bawi...Podział administracyjny na województwa zrobił skubaniec.
Raz, dwa udało nam się znaleźć powiązania między kolejnymi parami województw, niestety jakoś nie chciało się to przełożyć na ogólną wizję całej Polski. Stwierdziliśmy, że nie będziemy tracić czasu na wizje, tylko pójdziemy do pierwszego PK, a potem się zobaczy. Zaczęliśmy od B. Niestety, jedyne co potem zlokalizowaliśmy, to PK U leżący po przeciwległej stronie startu. Głupio tak miotać się tam i z powrotem, ale z braku alternatywy nie było wyjścia. Oczywistym jest, że przekombinowaliśmy, a w zasadzie to zmylił nas projektant budynku, który przyjęliśmy za wyznacznik miejsca, bo zrobił go symetrycznego i wycinek braliśmy za lustro. Kiedy już doszliśmy co i jak, kolejny raz przemaszerowaliśmy obok startu wzbudzając entuzjazm autora trasy. Przy PK U zauważyliśmy, że pokrywa się z W, ale że także z A, to już nie. Na szczęście, jak się docelowo okazało.
P bylibyśmy przegapili, ale Zawsze Ostatni z rozpędu pokazali nam gdzie go szukać i pewnie zaraz tego pożałowali, bo tym samym zmniejszyli swoje, a zwiększyli nasze szanse:-)
Punkty O, T i R znaleźliśmy bez problemu, a potem zaczęły się schody. Jakoś nie mieliśmy wycinka z ciągiem dalszym, a wizji całości trasy też nadal nie. Z braku alternatywy poszliśmy tam gdzie wszyscy. Wspólnym wysiłkiem kilku zespołów wytypowaliśmy PK N. My z Darkiem planowaliśmy wziąć od razu M, ale Wojtek namącił nam w głowach, że zna teren i doprowadzi do S. Poszliśmy wszyscy. Zastaliśmy kilka alternatywnych esów i nie mogąc się zdecydować, który lepszy, wróciliśmy jednak po pewniaka M.
PK L stał za polem pokrzyw. Mnie nie ruszało, ale Darek w swoich krótkich portkach przeszedł terapię antyreumatyczną. Przy jeziorku wyzbieraliśmy wszystkie podwójne punkty, a potem doczytałam, że musimy zaliczyć co najmniej 15 wycinków. W tym momencie było to już niemożliwe:-( I na wuja nam były te podwójne ...
Przy cmentarzu, zagadnięci przez tubylczynię:
- A co tak wszyscy z kartkami tu chodzą? - wyjaśniliśmy w czym rzecz, w zamian otrzymując informację gdzie dojdziemy ulicą, na której byliśmy. Okazało się, że prosto na metę. Jeszcze przypomniało nam się o zadaniach. Azymut każde z nas wyznaczyło na oko, po czym wyciągnęliśmy średnią arytmetyczną i wyszło akurat w sam raz. Z odległością Darek znacznie przestrzelił, a ponieważ ja nie strzelałam w ogóle to i nie było z czego brać średniej. Po drodze na metę zgarnęliśmy jeszcze dwa brakujące punkty i z kompletem ilościowym, ale niestety nie jakościowym zakończyliśmy wyprawę przez całą Polskę.
Zwycięstwa się nie spodziewamy, ale uznaliśmy, że inni też czasem muszą wygrać żeby się nie zniechęcić, a nas już i tak nic nie odwiedzie od InO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz