Po zakończeniu InO rodzinnego pozbieraliśmy zabawki i przenieśliśmy się bardziej nad wodę, w miejsce gdzie rok wcześniej odbywała się Niepoślipka. Nawet udało się znaleźć miejscówkę w cieniu.
Tomek wciąż rozstawiał nasze trasy, a ja nie wiedziałam jak ogarnąć resztę. Nie dogadaliśmy się kto ma jechać po resztę klamotów do domu, bo ja myślałam, że Tomek chce jechać, a on sądził, że ja pojadę. W efekcie, kiedy już dowiozłam co trzeba, okazało się, że jest po piętnastej i tłum ludzi przytupuje czekając na otwarcie sekretariatu i startu. Totalna dezorganizacja. Z pomocą Ani N. jakoś udało się opanować sytuację, a po chwili wrócił i Tomek oraz Marcin z Anią K. Wspólnymi siłami wypchnęliśmy ludzi w las, a zaraz po tym trzeba było jechać organizować międzystarty, które były zaplanowane w dwóch różnych miejscach. Ja robiłam za przywieź-wywieź i kursowałam do sklepu (po wodę), do domu (po żarełko na ostateczną metę), na międzystart (dowieźć spóźnionych uczestników). Ania z całym samopoświęceniem pilnowała dobytku. W końcu i ona mnie opuściła, bo ile można siedzieć, kiedy wypadałoby trochę pomieszkać. Długo co prawda sama nie nasiedziałam się, bo uczestnicy tras TP i TT mocno się sprężyli z wychodzeniem na drugi etap, w związku z czym Marcin i Ania K. mogli zwinąć międzystart i wrócić do mnie. Z niecierpliwością czekaliśmy na powroty uczestników, ja szczególnie na tezetów, żeby się przekonać co z tą moją trasą. Pierwszy wrócił Darek z kilkoma punktami, ale założyłam, że poszedł rozrywkowo. Kiedy wrócił Kazik i Adam z jeszcze mniejszą ilością punktów, wiedziałam, że nie jest dobrze, a kiedy nie wrócił Tomek G., wiedziałam, że jest źle. Czekaliśmy na niego prawie do 22-giej, bezskutecznie usiłując dodzwonić się i snując czarne wizje. To znaczy Tomek czekał, bo ja musiałam wrócić do domu.
Robienie dwóch sporych imprez jednego dnia to jak dla mnie jednak za dużo. Mam nadzieję, że końcowa wyżerka nieco przyćmiła pamięć totalnego nieogaru na początku i moich dziwnych map i jakoś ta Niepoślipka ujdzie w tłumie.
W każdym razie jestem szczęśliwa, że już mamy to z głowy:-)
Potwierdzam :) II etap - powrót był rozrywkowy, dlatego pozostaję nadal w szoku, że taaaaki wynik wykręciłem :))))
OdpowiedzUsuń