Na razie część pierwsza:
Budzyń 2016.
Rok temu były to DMP-y, które zapadły w pamięć
InO w basenie fajną atmosferą. Więc trzeba było pojechać – szczególnie, że
organizator ciągle nagabywał. Niestety, bez Mojej Drugiej Połowy, która
spełniała się w kuchni. Umówiłem się z Darkiem M. na wyjazd o 10-tej w piątek.
Po drodze planowaliśmy Sandomierz, a nawet TRInO w Kołaczni. Wsiedliśmy w auto
i daliśmy w gaz. Dosłownie – bo auto na LPG;-)
Nie zdążyliśmy dojechać do połowy drogi gdy rozdzwonił się telefon. Oczywiście Organizator wzywał nas do przetestowania specjalnej trasy TRInO przygotowanej na Budzyń 2016, ale jakby mającej jakieś braki. Organizator prosi - my ulegamy – wiadomo jak ma się chody to i lepszą minutę startową się dostanie….
Nie zdążyliśmy dojechać do połowy drogi gdy rozdzwonił się telefon. Oczywiście Organizator wzywał nas do przetestowania specjalnej trasy TRInO przygotowanej na Budzyń 2016, ale jakby mającej jakieś braki. Organizator prosi - my ulegamy – wiadomo jak ma się chody to i lepszą minutę startową się dostanie….
Jedziemy więc do Nowej Sarzyny. Tu wszystko w rozsypce, bo
jesteśmy dużo przed czasem. Dostajemy mapę i idziemy sprawdzać TRInO. Takie
bardziej TZ TRInO, czyli jakiś obrót, zmiana skali itp. Co ciekawe, w
większości po lesie. Trochę słupków ZPK orz kilka „dziwnych pytań” np. o
roślinę do plecenia wianków. Zastanawiamy się czy to brzoza (z brzozy to miotły
lub rózgi raczej), sosna (no chyba jakiś masochistyczny wianek by wyszedł z
igłami), a może liście dębu? Znajdujemy źle wrysowany w mapę słupek, sporo
zmian w terenie, więc korygujemy co się da.
W bazie już zaczyna się ruch. Siadamy z mapiarzem i dyktujemy zmiany. Udaje się coś wyprodukować - uff!
Wieczór – planowane BnO po ZPK. Rok temu był to scrorelauf – teraz ma być inna trasa. Okazuje się – liniówka. Darek odmówił biegania – widać nie lubi się pocić;-) Na starcie tłum młodzieży. Raczej nie biegającej, lecz gubiącej się. Niby to indywidualne zawody, ale oni grupują się w większe zespoły, a każdy z nich rusza w innym kierunku. A niby to ta sama trasa! Jakiś zespół naprowadzam na właściwy kierunek (w nocy wszystkie kierunki wyglądają tak samo!) Wreszcie się rozluźnia, dopycham się do startu dostaje mapą i startuję. Przed pierwszym PK dopadam jakąś młodzież. Widząc, że biegnę, unoszą się honorem i także przechodzą w kłus. Coś mi jednak z rozbiegania zostało – oni gdzieś zasapani zwalniają, a ja lecę dalej. Przy perforatorach kolejki. Przynajmniej na początku – druga część to już samotność w wielkim ciemnym lesie;-) Wreszcie meta, czas standardowy jak na ten dystans. Potem „zgubienie się” przy powrocie do szkoły… dzień bez zgubienia się – dniem straconym;-)
W bazie coraz weselej. Przyjeżdża konkurencja (przyjechała gdy biegaliśmy i pognała na start) i po towarzyskich pogawędkach idziemy spać.
W bazie już zaczyna się ruch. Siadamy z mapiarzem i dyktujemy zmiany. Udaje się coś wyprodukować - uff!
Wieczór – planowane BnO po ZPK. Rok temu był to scrorelauf – teraz ma być inna trasa. Okazuje się – liniówka. Darek odmówił biegania – widać nie lubi się pocić;-) Na starcie tłum młodzieży. Raczej nie biegającej, lecz gubiącej się. Niby to indywidualne zawody, ale oni grupują się w większe zespoły, a każdy z nich rusza w innym kierunku. A niby to ta sama trasa! Jakiś zespół naprowadzam na właściwy kierunek (w nocy wszystkie kierunki wyglądają tak samo!) Wreszcie się rozluźnia, dopycham się do startu dostaje mapą i startuję. Przed pierwszym PK dopadam jakąś młodzież. Widząc, że biegnę, unoszą się honorem i także przechodzą w kłus. Coś mi jednak z rozbiegania zostało – oni gdzieś zasapani zwalniają, a ja lecę dalej. Przy perforatorach kolejki. Przynajmniej na początku – druga część to już samotność w wielkim ciemnym lesie;-) Wreszcie meta, czas standardowy jak na ten dystans. Potem „zgubienie się” przy powrocie do szkoły… dzień bez zgubienia się – dniem straconym;-)
W bazie coraz weselej. Przyjeżdża konkurencja (przyjechała gdy biegaliśmy i pognała na start) i po towarzyskich pogawędkach idziemy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz