Coś czuję, że 2017 rok potraktuję ulgowo, a przynajmniej jego zimowy początek. Z domu ruszam się tylko w uzasadnionych przypadkach, Tomek dla odmiany nie usiedzi na tyłku, bo chyba owsiki go ganiają w las:
Czasami człowiekowi do głowy przychodzą dziwne pomysły.
Szczególnie gdy idzie się przed siebie bez szukania punktów kontrolnych po
Puszczy (Kampinoskiej oczywiście). Tak po prawdzie to już wcześniej z Panią
Prezes postanowiliśmy sobie potrenować BnO i przebiegliśmy wszystkie nowe stałe
trasy na orientację w okolicy Wesołej. Jako osoby o nienormowanym czasie pracy
byliśmy w stanie się zgadać i za dnia zaliczyć wszystkie (no, prawie bo 2
zabrakło do kompletu z powodu braku czasu) nowe 5 stałych stras na orientację.
Patrząc na te słupki nudzące się samotnie w lesie czuliśmy, że mają one wielki
potencjał i chęć bycia używanym. I tak powstawały niesprecyzowane bliżej plany
ich integracji ze społecznością ludzi podbiegujących z kompasem po lesie.
Uprzedził nas Igor – robiąc treningi Team360 (no, niby On te słupki tworzył),
ale były one w takich terminach, że nijak nie pasowały. Wracając do tej
wycieczki do Kampinosu – gdzieś między nastym kilometrem. ktoś rzucił myśl „a
właściwie to czemu by nie pobiegać w tygodniu po pracy, teraz gdy jest ciemno”.
U Pani Prezes od pomysłu do realizacji przejście jest płynne i niezauważalne.
Chwilę po powrocie do domu już było gotowe ogłoszenie o imprezie i formularz do
zgłoszeń.
Po drodze do Wesołej zobaczyłem pociąg – coś mnie tknęło i
to całkiem słusznie, bo jechała nim szefowa, którą podwiozłem na start. Okazało
się, że zapisało się 6 osób, z tego ostatnia zapisywała się gdy organizatorka
już jechała na start. A start, aby było Weselej przywitał nas śniegiem. I to
całkiem dobrze padającym. Ciężko było wysiąść z nagrzanego auta. Wreszcie
wszyscy dojechali, odpowiednio ubrali się (lub rozebrali) i ruszyliśmy w las.
Pierwsi poszli piechurzy, potem pobiegła Karolina, a na koniec nasza
stowarzyszona trójka ruszyła w las. Po chwili okazało się, że padający śnieg
ogranicza zasięg czołówek do kilku metrów, oblepia okulary ograniczając zakres
wzroku jeszcze bardziej, a palec z kompasem zaczyna zamarzać. Mógłbym napisać
kultowe „widzę ciemność” gdyby nie to, że widziałem przed oczami tylko jasną plamę
zapadanych przez śnieg okularów podświetloną czołówką. Próbowaliśmy biec na
azymut, co w takich okolicznościach powoduje, że trening jest bardzie owocny bo
przebiega się więcej. Szczerze mówić to do drugiego PK nie udało mi się
opanować odgarniania śniegu z okularów i nie za bardzo mogłem coś na mapie
dojrzeć. Dalej było lepiej, choć gdy człowiek (okularnik) na chwilę się
zatrzyma by zorientować się w położeniu – to w ciągu sekundy okulary zaparowują
tak, że i tak nic na mapie nie daje się dostrzec. Totalnie pogubiliśmy się na
PK 68 – pamiętam, że w czasie dziennego przebiegu ten słupek też był ciężki do
zlokalizowania, ale po nocy kręciliśmy się o kilka metrów od niego nie mogąc go
dostrzec. Gdyby były odblaski na nim…
W każdym razie my pobiegliśmy dokładnie jak mapa nakazywała, a piechurzy poszli na łatwiznę i zaliczali PK w innej – optymalnej kolejności skracając dystans – wiec wyprzedzaliśmy ich dwukrotnie, co pewien czas zwalniając by dobiła do nas zaspana Ania.
Przy przedostatnim PK na spotkanie nam wybiegła Karolina, która już była na mecie i aby nie zmarznąć postanowiła nam pokibicować.
Kilka razy biegałem po nocy w lesie, ale za każdym razem jest to wielkie przeżycie. Teren nawet dobrze znany za dnia, w nocy wygląda zupełnie inaczej. A jak dodamy do tego oblepiający widzenie śnieg to robi się fajnie. W środę też ma coś padać – jak nic trzeba się znowu zapisać!
W każdym razie my pobiegliśmy dokładnie jak mapa nakazywała, a piechurzy poszli na łatwiznę i zaliczali PK w innej – optymalnej kolejności skracając dystans – wiec wyprzedzaliśmy ich dwukrotnie, co pewien czas zwalniając by dobiła do nas zaspana Ania.
Przy przedostatnim PK na spotkanie nam wybiegła Karolina, która już była na mecie i aby nie zmarznąć postanowiła nam pokibicować.
Kilka razy biegałem po nocy w lesie, ale za każdym razem jest to wielkie przeżycie. Teren nawet dobrze znany za dnia, w nocy wygląda zupełnie inaczej. A jak dodamy do tego oblepiający widzenie śnieg to robi się fajnie. W środę też ma coś padać – jak nic trzeba się znowu zapisać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz