Wreszcie, zupełnym przypadkiem, nastąpił taki weekend, gdy nie było nic. Tzn. można było pójść na RJnO, co niektórzy musieli robić rekonesans przed GrilloInOkami, ale w natłoku długiego weekendu dawało się wygospodarować dzień na wypoczynek. Po męczarniach na RDS-ie i innych takich nie śmieliśmy proponować udziału w tym wybieganiu wszystkim. Pocztą pantoflową namówiliśmy Zuzannę. Jednak wymiękła ona jakoś tak przed sobotą i wymigała się od biegania. No cóż – jak zwykle pobiegam sobie z Barbarą – w ramach treningu do Grassora (na Mazurskich Tropach zabrakło biegania i daliśmy ciała – a wystarczyło z pół godzinki podbiegania więcej zamiast marszu!).
Umówiliśmy się w Truskawiu. Barbara jak zwykle na biegi podjeżdża rowerem – jakieś marne 30 km w jedną stronę. Ja zastanawiałem się nad taką opcją, ale… rower mam klasy carrefour za 199zł, a że nie jeżdżę regularnie, 32 km w jedną stronę to już dla mnie spory wyczyn (o ile rower wytrzyma). I oczywiście powrót kolejne 32 km. Stanowczo zbyt dużo. Czy ja jakiś triathlon uprawiam? Pojechałem ostatecznie autem. Barbara już czekała. Szybka przebiórka, przypięcie roweru do drzewa ( w Truskawiu nie dorobili się stojaków na rowery), na wszelki wypadek popsikanie się muggą i w trasę.
Na pierwszy ogień TRInO „Przez Kampinoskie Ławy”. Tyle że do pierwszego PK trzeba dobiec kilka kilometrów. Biegnie się fajnie i lekko gdyby…. nie owady. Skąd je znamy? Teraz powinno być ,niczym w relacji Karoliny z Mazurskich Tropów, ponadużywane słowo „muchy”. Słowem taki „niedozwolony doping”, bo każde spowolnienie powodowało, że doganiała nas i obsiadała wściekła chmara much. Chcąc nie chcąc gnaliśmy żółtym szlakiem do Zaborowa Leśnego.
Jest pierwszy PK. Stajemy by go wpisać, a tu obok much pojawiają się stada komarów. Co tu dużo pisać – w normalnym BnO jest lampion i dziurkacz albo stacja SI – potwierdzenie to chwila, a przy TRInO trzeba przeczytać ze zrozumieniem pytanie, znaleźć odpowiedź... Wystarczy by człowieka te wredne owady wyssały. Najgorzej gdy trzeba było wchodzić w pokrzywy i szukać „obiektu antropogenicznego” czy jakoś tak.
Przebiegliśmy „Ławy”, Ławską Górę, Dębową Górę i zaczęliśmy zawracać w kierunku Truskawia szlakiem czerwonym. Pierwsze 10 km – 1:10. Jak na wolny trucht i 12 PK całkiem znośnie. Teraz dłuuugi przelot, aby sprawdzić nowe TRInO przed publikacją. Aż do Karczmiska. Tu zaczęły się schody i zwiększyła ilość komarów. Gdy człowiek schylał się zawiązać but, nie widział sznurowadeł przez chmarę komarów, która się nagle materializowała. A obiekty naniesione niedokładnie – trzeba skorygować ich położenie, szukać – wiadomo, że nie robi się tego biegnąc.
W efekcie traciliśmy coraz więcej krwi. Odpuściliśmy PK przy cmentarzu, bo można je sprawdzić porównując z innymi TRInO.
Do Karczmiska przebiegliśmy ponad 19 km w czasie 2:20, a łącznie ponad 22km. Co tu dużo mówić, czułem trochę nogi i pogryzienia, ale Barbara… nie dość, że musiała wracać rowerem to była bardziej pogryziona (widać smaczniejsza). Ciekawe czy ten trening coś da na Grassorze?
31 years old Executive Secretary Fianna Doppler, hailing from Courtenay enjoys watching movies like "Flight of the Red Balloon (Voyage du ballon rouge, Le)" and Horseback riding. Took a trip to Historic Town of Goslar and drives a Bugatti Royale Berline de Voyager. Nazwa domeny
OdpowiedzUsuń