piątek, 5 lipca 2019

InO Świetojańskie

Za oknem zimno i pada deszcz, a ja jeszcze w gorących klimatach, bo wspominam InO Świętojańskie. Znowu powalający upał, a impreza niemal w samo południe. Wbiłam się w krótkie gacie, bez względu na ewentualne krzalowanie oraz leśne żyjątka. Trudno, jakoś trzeba przeżyć.
Liczyłam na to, że trasa będzie krótka i łatwa i... przeliczyłam się.

Jeszcze nie wiemy co nas czeka.

Okazało się, że do pokonania mieliśmy prawie 5 kilometrów, co w normalnych warunkach pewnie nie zrobiłoby na mnie wrażenia, no ale upał. Żeby nie było za łatwo, cała mapa była poszatkowana na kilkuelementowe kwadraty i prostokąty, które musieliśmy wpasować w schemat. Bohatersko postanowiliśmy nie ciąć mapy i ruszyliśmy na pierwszy element, żeby w terenie go zidentyfikować.
W zasadzie już od startu nic się nie zgadzało, szczególnie układ ścieżek, ale twardo szliśmy na wycinek. Kilka osób coś tam spisywało z pierwszego napotkanego lampionu, ale nam do niczego nie pasowało umiejscowienie punktu. Postanowiliśmy wrócić na metę i zacząć jeszcze raz.  W akcie desperacji zajrzeliśmy do mapy Beaty, którą spotkaliśmy idąc na ten start i jedynie utwierdziliśmy się w przekonaniu, że nie należy brać tego, co inni wzięli. W końcu zdobyliśmy nasz pierwszy punkt i teraz trzeba było wydedukować jaki wycinek będzie następny. I następny. I następny. Oczywiście skończyło się na tym, że w końcu pocięliśmy cała mapę:-) Był tylko drobny problemik - nie mieliśmy kleju ani taśmy klejącej i co chwilę musieliśmy od nowa składać wycinki, żeby zobaczyć gdzie iść dalej.

Mamy już dwa punkty!

Największy problem mieliśmy z wycinkiem z PK 1 i 2, bo jakoś wmówiliśmy sobie, że jedynka musi być zlustrowana. Oczywiście nie była, ale zanim się zorientowaliśmy, trochę musieliśmy połazić tam i z powrotem i posprawdzać całą okolicę.
Z czasem jakoś układ wycinków ułożył się nam w głowach i doszliśmy do wniosku, że w sumie to trasa jest łatwa i zupełnie niepotrzebnie traciliśmy czas na wycinanki. Ale z drugiej strony... bo ja wiem...

PK 10

Na drogę wzięliśmy ze sobą tylko jedną małą butelkę wody i pod koniec trasy lecieliśmy już o suchym pysku. Czułam się jak wyschnięty wiórek i w końcu zakręciło mi się w głowie, aż musiałam usiąść. Na szczęście byliśmy już przy przedostatnim punkcie i do mety było blisko.

 Podbijam ostatni punkt!

Wizja dostępu do wody tak mnie zmotywowała, że ostatni odcinek pokonaliśmy biegiem, mimo że dopiero co przewracałam się na trasie:-) A jak już dopadłam butli z wodą.... Ania mi tylko dolewała i dolewała.
Znowu zabrakło nam podstawowego czasu i na metę dotarliśmy po pierwszym limicie. To na pewno przez ten PK 1! Teraz czekamy na wyniki i jak znam życie, to chwilę zejdzie.
A tak w ogóle, to strasznie męczący jest ten relaks i wypoczynek:-)


1 komentarz:

  1. Wyniki to nawet już są. Tylko tutaj:
    https://www.orienteering.waw.pl/pl/node/5051
    A nie na stronie Jedynki.

    OdpowiedzUsuń