środa, 17 maja 2017

Kac, czyli Tomek kupuje buty.


I na co było mi te pół litra czyli dziesięć 50-tek? Teraz siedzę i kombinuję jakie to „profesjonalne” buty sobie nabyć. Poszperałem w google i popatrzyłem na zdjęcia z imprez - króluje marka Salomon, szczególnie w oczy rzucają się takie czerwonawe buciki. Więc patrzę, a tu do wyboru model 3, model 4, 5, XT z literką SD, LD czy jakąś inną. Testy i prewievy skupiają się na innym wzorze siateczki czy kształcie czegoś tam dodanego w kolejnym modelu. I oczywiście cenie coraz wyższej. Masakra. I każdy test pokazuje, że to najlepszy but. Jeden minimalistyczny, drugi mniej minimalistyczny, oczywiście każdy ma braki w pełni „dyskwalifikujące”: a to kolor zbyt jaskrawy, a to zbyt miękki czy zbyt twardy. To w czym ci ludzie zasuwają na te 50-tki czy setki skoro każdy but jest zły i doby zarazem?
Dobra, trzeba iść zmierzyć. Podjechałem do pobliskiego Decathlonu. Na pólkach króluje ich marka własna (aktualnie wykańczam Kalenji Ekiden Trial – jak na trampki na 80 zł super buciki i nawet bym kupił drugą parę, ale już nie robią, tylko jakiegoś następcę w/g opisów do króciutkich biegów) ,
  w tym także modele „profi”, jakiś tam ASIC i Salomon SpeedCross 4. I jeszcze maszynka do określania czy mam pronację.  Gdy mam zmęczoną nogę, mam tendencję do koślawienia buta, choć spec od wkładek powiedział, że  u mnie wszystko jest ok - więc pewno coś tam z pronacją mam. Przebiegłem kilka razy przez bieżnię i wyszło „neutralna”.  
Nic, mierzymy.  Wybrałem wszystkie „trailowe” modele z półek i wkładam po kolei. Salomon – teraz wiem czemu „nie nadaje się” na asfalt. I opina mi strasznie stopę – tak prawie do bólu. Przy takim opinaniu wytrzymać 8 czy ileś tam godzin podbiegania??? Hmmm. Może większy numer?  Dalej to samo tylko z przodu coraz większy pusty nosek zostaje – jak nic będę się potykał na równej drodze! Pochodzę z 10 minut w tym opinającym bucie i zobaczymy. Po kilku chwilach testowania buta (jednego, bo popularny rozmiar dają na półkę tylko lewy, a prawy u sprzedawcy, którego nigdzie nie widać w okolicy) czuję jakiś ból w stopie. Co jest?  A to prztyczek od zabezpieczania uwiera od środka w podbicie, co przy tak opiętym bucie powoduje niezły ból. Jak taki but przymierzyć? O, jest sprzedawca – proszę o but bez zabezpieczenia. Nie ma takiego, nie da się, nie można. No cóż – cenę na te buty mają nawet znośną, ale skoro nie można przymierzyć – skutecznie mnie zniechęcili do kupowanie tego modelu u nich. Drugiego modelu Salomona dostępnego w katalogu, takiego bardziej „klasycznego” z kształtu i interesującego z parametrów nie mają, więc tylko kupowanie wysyłkowo „w ciemno”.  Ktoś może zna ten model „SHIGARRI”, bo internet o nim milczy? Ogólnie na półce w sklepie mniej niż w katalogu internetowym.
Ale mają inne modele – przymierzymy.  ASICS  - model tylko dla Decathlona -  ciężkie i jakieś takie niewygodne, zresztą wyglądają dokładnie jak każde inne „adidasy” z supermarketu. To nie to. Dalej kilka modeli Kalenji. Dwa z ceną taką powyżej 200 zł – czyli już mogą się nadawać, kolorki turkusowo-odjazdowe.  I mają podeszwę „niby Salomon” –  no, w takich bym zostawiał „profesjonalne ślady” mylące konkurencję  (bo w czasie 50-tek gdy stoimy przed wyborem wariantu, to droga z charakterystycznymi jodełkami Salomonów sugeruje, że profesjonaliści wybrali ten wariant, a oni nie mogą się mylić!) Jedne z tych butów są fajne i wygodne - leciutkie, miękkie (czyli da się i po asfalcie) ale doczytuję w opisie „dla biegaczy do 75 kg”. Szybka kalkulacja – trzy dni ścisłego postu przed zawodami i będzie 75 kg z hakiem! Nie chce się ich zdejmować ze stóp, choć ta maksymalna waga biegacza martwi. Model drugi - sztywniejszy i cięższy, ale jak wyczytałem limit wagi to 90 kg (czyli mogę spokojnie jeść przed zawodami) i dodatkowo ma lekką korekcję pronacji  (dla neutralnych także pasuje), czyli coś dla mnie.
Ze sklepu wyszedłem w stanie rozkojarzenia.  Sprawdziłem w inetrnecie gdzie te nieszczęsne Salomony można przymierzyć, porównać, dotknąć – owszem znalazłem sklep, ale tam w katalogu jakiś modele S coś tam w najnowszych kolorach i najnowszych 3 razy wyższych cenach. Jak nic muszę pojechać i poprzymierzać - myślałem, że zakup „profesjonalnych” butów to tak od ręki – pójdę, przymierzę, wybiorę i gotowe, a tu zapowiada się walka na długie tygodnie. I nie wiadomo czy nabyć model letni czy zimowy, bo jak zdecyduję się na zakup we wrześniu…. Może jednak wrócić do trampek? Albo nabyć te Kelnji i już?

6 komentarzy:

  1. Jak kac minie, to my równolegle z Decathlonem regularnie odwiedzamy Factory na Annopolu i sklep Asicsa. A zwłaszcza półkę z "ostatnimi sztukami". Agnieszka jest zachwycona swoimi Fijicośtam, które kupiliśmy właśnie tam, za niewiele ponad 100zł
    Ja niestety na tej półce nie znalazłem nic dla siebie (przekleństwo popularnego numeru), ale czasem trafiają się fajne promocje i na nieostatnie sztuki.
    PS. to nie reklama targetowana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak wybory, ale za to jakże interesujący wpis o wewnętrznym rozdarciu i zewnętrznym bólu podmiotu lirycznego:) Zwykle stosuję prostą...zajawkę ...podjechać, popatrzeć, założyć... i kupić :) Nie wiedziałem nawet, że buty mają limit niutonowy :) Ale fakt, że z factorami (NE i SW stolicy) to niezły pomysł AiM :) Tak nabyłem jakieś piłkarskie oczo...kolorowe:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram, w Factory (tym w SW stolicy) nabyłam m.in. buty adidasa z gore - przeszły już z 500 km i jeszcze trochę połażą :) A i cena całkiem spoko.
    A zajawka Dariusza to zazwyczaj sprawdza się na wyjazdach na marsze, np. do Radomia, Torunia czy Grudziądza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja, kupuję buty minimum raz w miesiącu. Uwielbiam buty, przez co mam ich naprawdę sporo… Regularnie zaglądam do tego sklepu internetowego: https://butymodne.pl/czolenka-damskie-c5543.html w poszukiwaniu nowych promocji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie to wszystko zostało tu opisane.

    OdpowiedzUsuń